Czułam w kościach, że ten rok nie będzie łatwy, a przynajmniej jego początek. Najpierw śmierć mojego dziadka, teraz problemy zdrowotne teścia. Mieliśmy ruszyć z przysłowiowego kopyta. Dokończyć urządzanie mieszkania, przyoszczędzić na samochód... Ja miałam swoje plany... "No i klops" jak to mawia Hanka. Ruszamy dalej, ale z trochę mniejszego kopyta. A chwilowo nawet z bardzo małego, gdyż przez najbliższych parę dni (o ile nie tydzień lub dłużej) będę słomianą wdową. Ślubny leci z odsieczą i wsparciem fizycznym i psychicznym. A ja?
A ja mam plan "NIE ZWARIOWAĆ" na ten czas :) W takich chwilach z reguły spinam się w sobie i działam na 200 %, ale na chwilę obecną, nie powiem - stresuję się. Dwójka dzieci, dwa koty... Oj będzie się działo :)
W dalszej perspektywie pojawia się plan dokończenia urządzania mieszkania. Chce to zrobić możliwie jak najszybciej, żeby móc ze spokojem skupić się na czymś innym. A tu z kolei pojawiają się plany rozwoju osobistego :D Co prawda nie małym problemem w tej kwestii jest fakt, iż Patyk NIE TOLERUJE niczego poza piersią. W grę nie wchodzi zatem żaden inny sposób karmienia. Jestem zatem chwilowo uziemiona. Swoją droga kiedyś dostałam cudną radę odnośnie organizacji. Ponoć wszystko jest kwestią dobrej organizacji. No niestety... Nie wszystko. Nawet przy najlepszej organizacji nie przeskoczę karmienia syna na żądanie i koniecznie z piersi, na tyle by móc pójść na jakiś kurs. No nie ma szans. Ale... Wszystko w swoim czasie. Teraz jest JEGO czas.
A skoro już przy NIM jesteśmy, to chłopaczysko rośnie na potęgę. Dlatego też zabieramy się za urządzanie jego pokoju. Niezbędne do tego było zakupienie nowego łóżka dla Hani, które jest spełnieniem moich marzeń! Jest po prostu CU-DO-WNE! Absolutnie! Na razie zostawiam Was z małym przedsmakiem, paroma zdobyczami (oczywiście charity shop, oczywiście łupy Ślubnego) i paroma ujęciami Patyka.
Na razie zdradzę tylko tyle, że Hankowe łoże jest białe i metalowe :) Natomiast Patyk w spadku dostaje Hankowe łóżko. Na razie jego pokój jest połączeniem "rupieciarni" z suszarnią. Ale już niedługo...
... bo takie oto cuda między innym będą w nim mieszkały...
Tak, w zasadzie całość ozdób w pokoju Patyka to cudeńka psim swędem zdobyte w charity shopach lub zrobione siłą rąk ludzkich. Kwestia mebli jeszcze nie rozstrzygnięta, ale najprawdopodobniej zdamy się na nieśmiertelną ikełę.
A tu Jaśnie Pan - Władca swego pokoju w stanie spoczynku...
i nie spoczynku....
Miny robi nieziemskie - to mu trzeba zostawić. Zdjęcia miały być do paszportu... Jak widać ciężka praca z takim kokietem :)
Moja ukochana misa doczekała się nowego miejsca i przeznaczenia. Teraz w końcu ją widać. Wcześniej były w niej owoce, teraz cudownie pachnące pot pourri w kolorze wpisującym się w kolory salonu, który też powoli wykańczamy. Na pierwszy rzut idzie ściana. Trzeba ją zapełnić ramkami. Długo mi z tym schodzi, bo ja wybredna jestem. Chcę, żeby każda ramka była inna, każda na swój sposób wyjątkowa ale pasująca do reszty.
Głowa mi paruje od pomysłów. Brakuje tylko czasu i dobrego terminarza ;) Tak, żebym czarno na białym napisać sobie mogła "CZAS NA SZYCIE". Trzeba przecież dokończyć to, co się zaczęło :)
Na sam koniec przypominam o licytacji dla Antosia...
Adios Amigos!