Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchenne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchenne. Pokaż wszystkie posty

Sałatka z batatów i pieczonych buraków

Buraki nie są moim ulubionym warzywem. Toleruję i zjem, choć nie w każdej postaci i nie każde. No ale są zdrowe, więc czasem trzeba. Na szczęście odkąd wpadłam na ten przepis nie czuję się przymuszana do jedzenia buraków, wręcz przeciwnie. 

Wiadomo, że najzdrowsze są jak najmniej przetworzone. Ale i upieczone nadal mają jakieś walory odżywcze. Natomiast ich walory smakowe, jak dla mnie, po upieczeniu wzrastają ogromnie. Jest to zdecydowanie najlepsza sałatka jaką ostatnio robiłam i jadłam. Jest po prostu uzależniająca i wygląda obłędnie! Rewelacyjna na kolację, obiad, grilla, śniadanie, drugie śniadanie, przekąskę, podwieczorek i nawet na deser, bo słodka :) Mogłabym ją tak bez końca jeść. Jedynym minusem dla mnie jest dodatek zieleniny, bo niestety własnej nie posiadam, a po sklepowej po prostu umieram. Tak mój organizm ostatnio reaguje najprawdopodobniej na pestycydy, których wszelakie sałaty ciągną krocie. Dlatego też zieleniny daję mało i z reguły zostawiam innym, którzy problemu nie mają, albo daję kapustę pekińską, po której nie skręcam się w bólach.





Słoneczny dzień, rodzina w komplecie i obiad w ogrodzie - uwielbiam takie dni i pewnie dlatego, że nie zdarzają się zbyt często tak bardzo chcę je celebrować. Dobre jedzenie, zjedzone wspólnie to podstawa. Kiedy tylko możemy staramy się posiłki spożywać na zewnątrz, choć teraz przy ząbkującym i marudnym Patyku jest to trudne. W ogóle spożywanie czegokolwiek poza kanapką bywa w takich momentach trudne... Pocieszam się, że przecież paszcza mieści ograniczoną ilość zębów, więc i kiedyś wrócę do normalnego jedzenia :)

Nie wspomniałam o jednej rzeczy - sałatka jest rewelacyjna dla maluchów w trakcie rozszerzania diety. Podczas przygotowywania po prostu odkładacie trochę pieczonego buraka i batata do osobnej miseczki, ponieważ sos zawiera miód, a do całości dodane są orzechy. 





















Przepis na burgery innym razem, a teraz czas na sałatkę z batatów i pieczonych buraków. W sumie to sałatka z pieczonych batatów i buraków, ale danie to samo, a nazwa nieważna ;)


500 g batatów, pokrojonych w grube plastry (ok 5mm) plastry 

2 czerwone cebule pokrojone w grube plastry (ja nie miałam akurat)

300 g ugotowanych wczesniej buraków (ja kupuję już ugotowane, bo to zaoszczędza czas), pokrojonych w plastry (ja robię trochę cieńsze niż te z batatów)

garść orzechów włoskich

ok 70 dag roszponki lub innej sałatki (szpinak i pekinka też się sprawdzają)

łyżka smalcu gęsiego (może być też inny)


1 łyżeczka musztardy DIJON

1 łyżka miodu

3 łyżki oliwy

1 łyżka czerwonego octu winnego


Piekarnik nagrzewamy do ok 200 stopni, na blaszcze roztapiamy tłuszcz i wrzucamy bataty i cebulę na 15 minut (najlepiej na dwóch tacach). Po 15 minutach wrzucamy buraki i pieczemy kolejne 15 minut. Po tym czasie studzimy ok 10 minut i mieszamy w misce z orzechami i sałatą. Polewamy sosem tuż przed podaniem.

SOS:

Mieszamy musztardę, miód, oliwę i ocet razem i sos gotowy :)




Oryginalny przepis pochodzi ze strony ASDY  my jednak nie używamy fety, z wiadomych względów, a zamiast oliwy do pieczenia, stosuję smalec gęsi, bo ładniej zapieka (no dobra, tym razem trochę przypaliłam bataty). No i nie zapiekam warzyw z miodem, bo ten podgrzany do wysokich temperatur traci wartości, więc po co go marnować? :) Smacznego Wam życzę! 



Spaghetti z cukinii

Dawno nie dzieliłam się z Wami żadnym przepisem, a przecież w ostatnim półroczu nasza kuchnia przeszła dość dużą metamorfozę. Dieta bezglutenowa i beznabiałowa początkowo były dla mnie ogromnym wyzwaniem. Nie ukrywam, że z pewną ulgą wróciłam na glutenu, z tego tylko względu, że czasowo przestałam się wyrabiać, co powodowało narastającą falę frustracji. Nadal natomiast jesteśmy (ja i dzieci) beznabiałowi. To za sprawą nietolerancji mleka (a dokładnie betalaktoglobuliny), która wyszła dzieciakom w testach. Dzisiejszy przepis (jak i zdjęcia) pochodzą jeszcze z etapu bezglutenowego, nie znaczy to jednak, że po powrocie na "gluta" zaniechaliśmy robienia zielonego makaronu. 





No dobrze, nie będzie to przepis jakie zapewne się spodziewacie. Większość z nas ma chyba jakiś własny sos do spaghetti. Naszym podzielę się innym razem, dziś chciałam Wam pokazać coś, co absolutnie zrewolucjonizowało moje gotowanie i podejście do kuchni bezglutenowej czy wegańskiej. A to wszystko dzięki mojej siostrze, która na moje bolączki o bezglutenowość Hanki i jej miłość do makaroniku poleciła mi zrobienie zielonego makaroniku z cukinii. Hanka cukiniowy makaron początkowo pokochała, potem znienawidziła. Ja natomiast przepadłam! A jeśli jeszcze nie wiecie, moja siostra prowadzi pysznego kulinarnego bloga Nie Umiem Gotować. Gorąco Was zapraszam, zwłaszcza tych, chcących się zdrowo odżywiać lub będących na diecie PALEO lub protokole autoimmunologicznym.

Do zrobienia spaghetii z cukinii potrzebny nam będzie SPIRALIZER. Na rynku dostępnych jest wiele różnych, jednak po przekopaniu internetu zdecydowałam się na zakup stojącej maszynki zamiast ręcznej w typie skrobaczki do warzyw. Na nasze potrzeby zdecydowanie bardziej przydatna, wygodniejsza w obsłudze i bardziej wydatna.Wybór padł na spiralizer LURCH, który bez problemu kupicie także w Polsce.

Jeśli jesteście już szczęśliwymi posiadaczami spiralizera, to sprawa jest prosta :) Ścieracie na nim cukinię, w czym pomocne mogą okazać się dzieci - dla nich świetna zabawa, dla Was pewność, że w tym czasie nie zmajstrują czegoś obok. Następnie cukiniowe spaghetii wrzucamy do garnka lub na patelnie i zalewamy ciepłą wodą i chwilkę podgrzewamy, tak tylko by było ciepłe. Wykładamy na talerz i podajemy z ulubionym sosem. 


Spiarlizer w akcji...




Gotowe spaghetti...













Hania pół roku temu, ależ ona się zmienia!







Gotowe danie! Niech Was nie zmyli to, co widzicie na sosie. To nie parmezan, a mielone migdały! Całkiem smaczny zamiennik parmezanu, bez którego niegdyś nie wyobrażałam sobie dań kuchni włoskiej. Owszem nie ma co porównywać smaku parmezanu ze smakiem migdałów, bo to jakby porównywać jazdę Mercedesem do jazdy Maluchem. Spaghetti posypane migdałami smakuje zupełnie inaczej i nie należy tego w ogóle porównywać. Sprawdźcie sami - ja lubię.







 Nawet ponawijać można :)







Nasz spiralizer ma jeszcze jeden zasadniczy plus w postaci trzech różnych nakładek - do cienkich nitek, grubych nitek i spirali/ plastrów. Można dzięki niemu przygotowywać masę różnych rzeczy, nie tylko spaghetti ale także czipsy czy surówki używając różnych warzyw czy owoców.

Makaroniki pistacjowe i o tym dlaczego bez glutenu i nabiału

Od ponad roku krążył mi po głowie temat diety bezglutenowej, bardziej z ciekawości niźli z konieczności jednak. Nie przypuszczałam, że z odstawieniem glutenu przyjdzie mi się zmierzyć całkiem na poważnie i nie koniecznie z czystej ciekawości.

Metodą prób i błędów doszłam do tego, że Patryk nie toleruje nabiału i najprawdopodobniej glutenu. Po pierwszych 3 tygodniach diety objawy ustąpiły. Teraz kiedy tylko zjem coś z nabiałem odłączenia wracają, pojawia się też skorupa między brwiami. Po zjedzonym glutenie (w zależności od ilości) moje dziecko płacze jak żywcem ze skóry obdzierane, a jego małym ciałkiem dosłownie wykręca. Ja sama po zjedzeniu dwóch kromek chleba po 5 tygodniach przerwy z bólu umierałam dwa dni. Mam zatem silne podejrzenia nie tylko co do Patryka i Hani ( przecież miała identyczne objawy w jego wieku), ale także do siebie samej. Problem w tym, że Patryk jest zbyt mały na badania i diagnozę...

Dieta dla całej naszej rodziny (no dobra, nie dla Ślubnego, bo on się jej nie trzyma) jest dużym wyzwaniem, nie zawsze udaje się wytrwać, bo my łasuchy jesteśmy i tyle. Dlatego też jak tylko mogę osładzam nam życie, zwłaszcza teraz na Święta:) Przecież pieczenie ciasteczek świątecznych to u nas tradycja wyniesiona z mojego rodzinnego domu i z regionu w ogóle. Na Śląsku cieszyńskim piecze się bowiem nie tylko pierniczki.

Dziś zatem chcę Was uraczyć bezglutenowymi i beznabiałowymi makaronikami. Częstujcie się:)

























Wyglądają smakowicie. A smakują.....niebo w gębie! 


Makaroniki Pistacjowe - bez glutenu, bez nabiału
ok 24 sztuk

55 g obranych pistacji, plus parę do dekoracji (u nas się zjadły)
40 g cukru pudru
1 łyżka mąki ryżowej (ja użyłam kokosowej)
2 białka jaj
55 g miałkiego cukru (używam nierafinowanego cukru)
55 g wiórków kokosowych (nie siarkowane)


Piekarnik nagrzej do 180 st C. Pistacje, cukier puder oraz mąkę umieść w mikserze/ robocie kuchennym i zmiel. Jaja ubijaj do uzyskania piany, potem stale ubijając dodawaj partiami cukier. Kiedy piana będzie sztywna dodaj pistacje zmielone z cukrem i mąką oraz kokos. Wymieszaj delikatnie. Łyżeczką nakładaj otrzymane ciasto na papier do pieczenia. możesz udekorować ciasteczka pistacjami. Piecz ok 20 minut - mają być lekko brązowe. 


Smacznego!



P.S. Ze względu na dużą ilość cukru nie polecam zbyt często i definitywnie nie jest to zdrowa przekąska ani też odżywcza. 

Kokosowe placuszki - Pyszne Wyzwanie no 2

Nie będę ukrywała, że jestem ogromną fanką placuszków przeróżnej maści, a zwłaszcza tych na słodko. Z resztą nie tylko ja;) Tradycyjne naleśniki troszkę się nam przejadły, to raz, dwa, że przygotowuję rodzinę do kolejnej rewolucji jaką jest eliminacja glutenu z diety, a przynajmniej jego ograniczenie do minimum (hmmm pytanie tylko co to jest to minimum...). 

O diecie bezglutenowej myślę już od dobrych kilku miesięcy, ale wciąż nie mogę się za to wziąć. Nie mniej jednak nie przeszkadza mi to w poszukiwaniu nowych smaków. A na placki z mąki kokosowej ochotę miałam od dawna:)

Problem z nimi był taki, że część przepisów znalezionych w sieci nie nadaje się do jedzenia. Postanowiłam pokombinować i stworzyłam własne placuszki z mąki kokosowej:) Wyszły całkiem przyzwoicie, choć niewykluczone, że przepis ulegnie drobnym modyfikacjom:)




Pyszne Wyzwanie!

Długo mi zeszło z wymyśleniem tematu na pierwsze wyzwanie i z obmyśleniem całego planu. Efekt mojego myślenia, a także cudownej pogody, która ostatnio nawiedziła Anglię, jest taki, że post publikuję dopiero dzisiaj i kompletnie nie mam planu działania:) Ale grunt to dobra zabawa no i możliwość spróbowania Waszych przepisów:)

Z racji tego, że od jakiegoś czasu mam fazę na pasty do chleba i na AWOKADO, tak też właśnie AWOKADO będzie tematem wyzwania. A co z niego zrobicie, to już Wasza inwencja twórcza:) Czas macie do końca MAJA. Ważne, żeby przepis, którym się podzielicie nie był wcześniej publikowany na Waszych blogach, no i KONIECZNIE musi być okraszony zdjęciami. W końcu jemy także nimi:)

Ja dziś prezentuję pastę, na którą wpadłam sama - czyli pewnie identyczne przepisy gdzieś po sieci krążą;)




AddThis