Katharsis

Ten post męczył mnie od dawna. Najpierw długo dusiłam myśli w sobie, potem, kiedy zdecydowałam się przelać je na klawiaturę, nie do końca miałam ochotę kliknąć "opublikuj". Musiałam dojrzeć do tego i przekonać się, czy mimo upływu czasu, te słowa nadal będą aktualne...

Są. I to bardzo...

*

To, jak jesteśmy postrzegani przez innych nie zawsze jest jednoznaczne z tym, co sami o sobie sądzimy, ani nawet z tym, jacy naprawdę jesteśmy. To dotyczy wszystkich bez wyjątku. Prawda jak zwykle leży po środku, bo spostrzeganie siebie jak i innych jest baaaaardzo subiektywne i kierowane własnymi przekonaniami. I czasem choćbyś na głowie stawał, to tego nie zmienisz. Jeśli ktoś w tobie widzi wielbłąda, to nie udowodnisz, że jest inaczej.

Znam swoje wady. Jestem ich cholernie świadoma. Nie potrafię podchodzić do siebie bezrefleksyjnie, a widząc drzazgę w cudzym oku, dostrzegam belkę w swoim. Daleko mi od stawiania siebie na piedestale, wybielania czy robienia z siebie ofiary ludzkiej nienawiści. Nie jestem ani lepsza, ani gorsza od pozostałych. Jest we mnie tyle samo fałszu, dwulicowości i zadufania co w innych. Ale mam przynajmniej tą odwagę, by spojrzeć prawdzie w oczy.

Zdarzyło mi się i zdarza być nie fair. Przyznaję się do tego. Ale niech pierwszy rzuci kamień ten, co sam jest bez winy. Ja z tą świadomością żyję i to ona mnie motywuje do pracy nad sobą. Może gdybym była święcie przekonana o swojej nieomylności nie miałabym takiego bólu dupy? Łatwiej bowiem żyje się ze świadomością ofiary niż ze świadomością tego, że można być też sprawcą.

Wiele rzeczy teraz rozegrałabym inaczej. Są pewne sprawy z bliższej i dalszej przeszłości za które chciałabym przeprosić. Są też takie, za które sama chciałabym usłyszeć przepraszam. Wiem, że nie usłyszę. Bo cała wina spadła na mnie...

Pozostaje mi zatem leczenie bólu dupy i zaakceptowanie faktu, że nie zmienię tego jak niektórzy mnie postrzegają. Dla nich będę wspomnieniem na miarę beknięcia po ciężkostrawnym obiedzie. Ale są też osoby, które na myśl o mnie ciepło się uśmiechną. 

 *

Ból dupy został zaleczony, a ja po raz kolejny doszłam do wniosku, że życie jest zbyt krótkie by je zaśmiecać. Czymkolwiek i kimkolwiek. Nie wyrzucam tych, którzy na to zasłużyli z mojego życia z dwóch powodów. Pierwszy - zupełnie oczywisty - to nierealne. Nie da się kogoś po prostu wymazać z pamięci. Drugi - to świetni nauczyciele. Kolekcjonuję ludzi. Mam całkiem pokaźną kolekcję tych, którzy mnie inspirują, są wzorem do naśladowania. Mam też paru takich, którzy są przestrogą. Najwięcej podłości doznałam od tych "prawych", najwięcej nieuczciwości widziałam od tych uczciwych, najwięcej fałszu i obłudy u tych, którzy mają się za szczerych... 


Wam i sobie życzę więcej tych, których można i chce się naśladować. Łatwiej i przyjemniej mieć przed sobą choć jednego przewodnika aniżeli parę przestróg...




2 komentarze:

  1. Aniu, jeśli siebie postawisz na pierwszym miejscu, cała reszta zejdzie na plan dalszy i nawet jeśli coś, kiedyś, ktoś... Ty powiedz "pfii mam to w d... i co mi zrobisz?" - reakcja będzie bezcenna ;)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis