Mimo tego, że w teorii ciemieniucha u dziecka powinna minąć do około 6 miesiąca, to my bujamy się z nią nadal. Piszę "my", bo choć to Hankowa łepetyna, a problem niby sam w sobie błachy, to mnie spędza sen z powiek. A to dlatego, że ciemieniucha ponoć nie swędzi...
Hania ma zdrapane czoło i płat ciemieniowy głowy...potrafi sie zadrapać nawet krótkimi paznokciami, więc co chwila muszę obcinać, żeby nie drapała się tak głęboko i przy okazji nie złapała jakiegoś gronkowca, albo innego świństwa...
Od dobrych kilku dni wertuję internet w poszukiwaniu jakiegoś tropu. Czemu nie lekarz? Bo jesteśmy za granicą i muszę sie dowiedzieć jak to wygląda w przypadku wizyty, która jest związana z chorobą przewlekłą. Poza tym nie ufam lekarzom zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy skórne...Z reguły to olewają...
Moje poszukiwania chyba przyniosły odpowiedź.
Na ciele każdego z nas w najlepsze urzędują różne drobnoustroje. W tym i grzyby, które nie dają się we znaki do pewnego momentu. Takim momentem może być obniżenie odporności (muszę zaobserwować jak te zmiany mają się do ząbkowania i związanego z tym spadku odporności), stres, brak witamin, zła pielęgnacja, albo po prostu jakaś podatność...
Nie wykluczam żadnego z powyższych powodów. Obniżenie odporności jest, stres też, ciężko powiedzieć co z witaminami, a jeśli chodzi o pielęgnację, to to, że ne zawalamy skóry świństwem może się okazać niewystarczające...
Za stan skóry na głowie Hani najprawdopodobniej odpowiedzialny jest grzyb Malassezia Furfur, który przyczynia się do takich zmian jak: łupież pstry, łojotokowe zapalenie skóry, ciemieniuchy, a także pogarsza zmiany atopowe.
Ponoć nawracająca ciemieniucha może być objawem alergii pokarmowej. Nie wiem tylko czy wówczas może swędzieć...a Młodą swędzi...a jak swędzi to smarujemy balsamem z shea z dodatkiem olejków arganowego, jojoba inz pestek winogron, samym olejkiem jojoba, moim mlekiem i raz sterydem (bo leoszy steryd niż gronkowiec) ... Tu moja wiedza i zasoby się kończą. Wypróbuję jeszcze czarnuszkę, jeśli się nie poprawi pójdziemy do lekarza. Tyle, że to trzeba zbadać...pobrać próbki, ocenić... Miejmy nadzieję, że lekarze tutaj zamiast wypisywać maści najpierw badają.....
O Malassezia Furfur poczytacie tutaj
- http://skindoctor.pl/doctor/Malassezia+furfur/343.html
Tam też znajdziecie dalsze odnośniki.
Czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia? Jeśli tak, proszę, podzielcie się nimi!
Gdzieś czytałam, że genialnie zadziałał olej kokosowy.
OdpowiedzUsuńo masz! ta ciemieniucha się do was przyplątała i nie możecie jej wyleczyć, u nas nie było problemu więc nie wiem co poradzić, ale wiadomo, zwalczyć trzeba...
OdpowiedzUsuńMoja córka ma 2 lata i borykamy się z tym problemem nadal...tzn na chwile obecną problem pokonany ale nawraca niestety. Ja radzę sobie z tym tak....smaruje córce głowe w tym miejscu gdzie wsytępuje cimieniucha oliwką i zostawiam to na min 4 godz. Nie wygląda to zbyt estetycznie...zakładam jej na to chustkę albo coś innego jak musimy w tym czasie wyjść. To wszytko wtedy fajnie odmięka. Wystarczy przeczesać grzebieniem i umyć włosy. Ja musiałm myć dwa razy.
OdpowiedzUsuńNiestety nie poradzę, mogę tylko życzyć zdrowia i trzymać kciuki za szybkie pozbycie się paskudy.
OdpowiedzUsuńmy poradziliśmy sobie olejkiem ze słodkich migdałów. Smarowanie i wyczesywanie. Życzę wytrwałości!
OdpowiedzUsuńStawiam na próbę z masłem (olejem) kokosowym. Ale mimo że uwazam go za cudowny eliksir to też trzeba uważać. Kaiowi na dupsko nie służył. Skóra dobrze nie oddychala pod pielucha i pojawiały się potówki. Kokos jest napewno antygrzybiczny i chrini przed infekcjami itp.
OdpowiedzUsuńMieliśmy ciemnieniucha nie do zdarcia - dwie aplikacje oleju kokosowego i jest juz tylko wspomnienie :) pisałam ba blogu o tym :)
OdpowiedzUsuńNo ja też słyszałam o olejku migdałowym. Nas temat ominął
OdpowiedzUsuńMoja córa też ciągle ją ma a ma 1,5 roku. Na szczęście u nas nie swędzi. Pani dermatolog powiedziała że to łojotokowe zapalenie skóry i że mała wyrośnie z tego jak jej dojrzeją "cośtam" na skórze. Przed myciem główki sparują ją takim żelem z emolium i myję w szamponie też z tej firmy i ładnie się złuszcza ale jeszcze nie znikła całkiem. Podobno nie ma to związku z alergią. My w zasadzie nie mamy żadnej alergii (wyszło coś w wziewnych ale bezobjawowo).
OdpowiedzUsuńTen sam grzyb jest na mojej skórze. Zmagam się z łupieżem pstrym i niestety tylko sterydy dają radę z objawami tej podłej choroby.
OdpowiedzUsuńLekiem na łupież pstry bez sterydów jest zestaw dermokosmetyków Pityver. Preparaty tej marki w swoim składzie zawierają tylko naturalne składniki, których działanie w zwalczaniu łupieżu pstrego poparto badaniami naukowymi. Aby zapewnić kompleksowe leczenie zaleca się zakup całego zestawu preparatów.
OdpowiedzUsuń