Do terminu został nam miesiąc i parę dni i choć na przybycie Bąbla przygotowujemy się wszyscy od samego początku, to co raz częściej moją głowę zaprzątają myśli związane z tym jak Ona to przyjmie, jak to przeżyje i jak przetrawi.
Dużo rozmawiamy. Tłumaczymy, że wiele się zmieni, że nie od razu będzie mogła bawić się z bratem, że ja będę potrzebna także i jemu, ale że Ona nadal tak samo będzie kochana i potrzebna nam. A potem także i bratu. Bo ktoś będzie musiał nauczyć go jak się bawić, jak chodzić, jak traktować koty, jak siusiać na nocnik i wielu innych rzeczy...
Czytamy książki, które powinny rodzicom pomagać w takich chwilach. I tu pojawia się problem, bo choć z jednej strony książka to dobra podstawa do rozmowy, to z drugiej czasem treści w nich zawarte mnie dobijają... Schemat większości jest taki sam. Pojawia się dziecko, a wraz z nim negatywne emocje, z którymi mały bohater musi sobie radzić. I wszystko to jest prawdą i jest jak najbardziej ludzkie. I trudno oczekiwać od dziecka że przejdzie nad tym do porządku dziennego. Ot tak. Po prostu...
Nie bazujemy na książkach, bo nie chcemy żeby Hania zaprogramowała sobie, że to musi tak wyglądać. Że najpierw pojawia się niechęć, czy wręcz nienawiść do nowo narodzonego rodzeństwa i że to ona musi się z tymi uczuciami sama uporać. Oczywiście, że zostawiamy miejsce dla negatywnych emocji i liczymy się z tym, że mogą się pojawić bez względu na to, co zrobimy, ale nie chcemy jej pokazywać, że tak musi być. Dużo rozmawiamy o emocjach w nadziei, że za niedługo będzie potrafiła przyjść do nas i powiedzieć "Jest mi przykro bo nie masz dla mnie czasu" tak jak teraz przychodzi i mówi "Byłam smutna i płakałam bo zaginęłaś" kiedy budzi się sama w swoim łóżku.Wierzę, że kluczem do sukcesu jest rozmowa, słuchanie tego, co mówi dziecko i baczne obserwowanie wysyłanych między słowami komunikatów.
Odkąd zaszłam w ciążę najczęstszym pytaniem (pomijając pytania o imię i preferencje co do płci) było pytanie o to co z karmieniem. Miałam piękny plan karmić Hanię całą ciążę, a potem kontynuować w tandemie. Wyszło inaczej. Odstawienie od piersi nie było łatwe, ale nie było też dramatem. Nie chciałam zamykać tej furtki i dlatego Hania wie, że choć teraz mleka nie ma, to ono wróci po porodzie brata. Wie, że dla niego to mleko będzie ważniejsze, wie też, że jeśli będzie chciała będzie mogła napić się mleka albo z piersi, albo z kubka. Jak tylko będzie jej wygodniej. Chcę żeby to była jej decyzja i nie mam zamiaru odbierać jej czegoś, co do tej pory jest dla niej ważne. Bo, choć od odstawienia minęło dobrych kilka miesięcy, to Hankowe umiłowanie do moich piersi i mleka wcale nie zmalało, a każda wspólna kąpiel albo przebieranie wiąże się z rytuałem głaskania, całowania piersi oraz "przekazaniu" ich bratu, stwierdzeniem "podzielę się z bratem".
Doszłam też do wniosku, że
zaangażujemy Hanię w przygotowania na tyle, na ile się da, a przede
wszystkim wspólnie przygotujemy prezent dla Brata, który Hania będzie
mogła wręczyć Bąblowi po jego narodzinach. Dla niej samej przygotowujemy
(choć głównie ja w końcu mogąc wyżyć się na maszynie) niespodziankę od
Bąbla, która będzie zawierała coś praktycznego i coś pamiątkowego. Tak
sobie myślę, że to musi być strasznie miłe, wyjąć po latach z małej
szkatułki lekko tandetne nawet świecidełko z napisem "The Best Big
Sister Ever" i przypomnieć sobie wszystkie razy kiedy się z Bratem
broiło albo włosy rwało o jakąś głupotę...
Choć Ona ma ledwo 2 i pół roku, to jej mądrość mnie zdumiewa. Czasem bardziej boję się o siebie niż o nią. Wierzę, że ona da radę. Obyśmy i my dali!
Tak na początek z pozytywnymi emocjami jest książęczka " Franklin czeka na siostrzyczke " . Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrazam. Zawsze się boję , że ja coś źle powiem, źle wytłumacze, że coś chlapne. Ja do dziś pamiętam jak mama przyniosła o cztery lata młodsza siostrę .ja jej nie znosilam, a moja o rok starsza siostra pokochala od pierwszego wejrzenia. Charakter a przygotowanie te samo. A Kai ma mój charakter :-/
OdpowiedzUsuńPowodzenia
Tak, ta książeczka akurat jest jak najbardziej godna polecenia! Mieliśmy i lubilismy ale niestety została totalnie zalana i trzeba się bylo z nią pożegnać:\ To są trudne emocje dla dzieci i masz racje, trzeba uważać na to co i jak się mówi. I czyta....
UsuńNie da sie dziecka przygotowac. No nie da :( Ale zawsze mozna wspierac i starac sie odpowiedziec na potrzeby, jak piszesz. Zreszta najgorsze scenariusze wcale nie musza sie sprawdzic :) Pociesze, ze po kilku miesiacach nie jest juz tak zle z ta zazdroscia (bo ona chyba jednak nigdy nie mija do konca)...
OdpowiedzUsuńWiesz, tak myślę nad tym co napisałaś... No i kurka, masz rację. Można stawać na głowie i przygotowywać, ale przygotować się nie da. Bo to nie masa , którą się kształtuje, a narodziny nowego członka rodziny to nie równanie, które można sobie obliczyć jak się wykuło wzór...
UsuńDziękuję Tobie za ten komentarz!
Dokładnie tak. Strasznie denerwowały mnie książki, w których właśnie rodzi się rodzeństwo i zaraz potem starsze dziecko jest zazdrosne i smutne. To jest kompletnie bez sensu. Stwierdziłam, że jeśli taki problem się pojawi to wtedy sięgniemy po takie pozycje. Bazowaliśmy głównie na rozmowie. Zazdrość oczywiści była i jest w różnych formach, ale da się to ułożyć.
OdpowiedzUsuńMAsz rację to jest bez sensu, bo bardzo łatwo w dziecku jakiś scenariusz wydarzeń. I choć z jednej strony czytany tekst się tłumaczy, to nigdy nie wiadomo jaka jego część utknie dziecku w głowie najbardziej. U nas się teraz okazuje, że Hania myśli, że jak pójdę do szpitala to ją zostawię. A przecież od początku tłumaczymy, że jeśli się uda to braciszek urodzi się w domu, a jeśłi już pójdę do szpitala, to nie znaczy to, że ją zostawiłam. Ale jednak... taki jest scenariusz wielu książek i bohaterowie wielu książek tak właśnie to odbierają...
UsuńKażde dziecko jest inne i każde inaczej to przeżyje. U nas nie było książeczek, było kilka rozmów. Nastawiłam się, że nie będzie dobrze, wolałam się miło rozczarować i tak też się stało. Tymek siostrę uwielbia. Jestem jednak ostrożna i mam świadomość, że zazdrość może przyjść z czasem. Staram się dzielić czas, choć zrobienie tego sprawiedliwie jest praktycznie niewykonalne. Są dni, że jedno potrzebuje Mamy bardziej niż drugie ;) Pozdrawiamy ciepło!
OdpowiedzUsuńno to mamy podobne podejście:) Wolę się przygotowywać na najgorsze, żeby potem zaskoczyć się pozytywnie niż rozczarować:)
Usuń