W piątek ukończyliśmy z Bąblem 37 tydzień ciąży. To oznacza, że jeśli wybrał by się na świat już teraz, to mogę śmiało rodzić w domu. Tyle, że zawarliśmy umowę. Ma nie wychodzić z brzucha przed późnym wieczorem 14 września i nie później niż 19 września;) Trochę jednostronna ta umowa, ale cóż... Zobaczymy czy się posłucha:)
Chyba jesteśmy gotowi, choć jeszcze nie mamy najważniejszej rzeczy... Basenu. No i imienia... Kto śledzi fejsbukowy fanpage, ten wie, że mamy dwa typy. Decyzja chyba zapadnie po porodzie;)
Ja muszę jeszcze dokończyć kompletowanie prezentów od Bąbla dla Hani i od Hani dla Bąbla, dokupić ogony wołowe na mój Rosół Mocy, co bym się miała czym posilić po porodzie no i zacząć masaże. Tego ostatniego jednak trochę się obawiam... Nie chcę przyspieszyć akcji, w końcu a deal is a deal;)
Zdjęcia brzucha brak, choć powiem szczerze - ładny jest;) Tak ładnego brzucha przy Hani nie miałam. A zdjęcia brak bo selfie wychodzą mi baaardzo kiepsko, Ślubny w pracy, a poza tym on nie ma ani cierpliwości ani, jak twierdzi, ręki... Za to podzielę się z Wami naszym pomysłem na to, co fajnego można dla Bąbla mającego przyjść na świat wyczarować:)
Kocyk szyty własnoręcznie według mojego pomysłu - dołączyłam gwiazdę na tasiemce - w sam raz do ślinienia:) Materiały użyte do minky Midnight Blue i Orange All Stars od Camelot Fabrics. Moim zdaniem rewelacyjne połączenie, które wpasuje się w pokój Bąbla.
Własnoręcznie ozdobione body i śpioszki - od początku ciąży wiedziałam, że to jest MUST HAVE absolutny:) Żałuję, że przy Hani nie wpadłam na ten pomysł. Z resztą byłoby ciężko go zrealizować... O tym, jak powstawały oraz szablony już wkrótce;)
Sznureczki do zawiązania pępowiny, o których wspominałam TUTAJ już gotowe w zamrażalniku, ubranka czekają poskładane w szufladzie, torba z rzeczami do porodu domowego gotowa, Hania spakowana na wypadek, gdyby jednak Bąbel zdecydował się nie dotrzymać umowy i wyjść zanim dziadkowie przyjadą, moja torba na wypadek transferu do szpitala spakowana, a ja jeszcze dokańczam książki...
Nie wiem jak Was, ale mnie takie własnoręcznie zrobione rzeczy cieszą ogromnie. Nawet jeśli coś wyjdzie nie do końca tak, jakbym tego chciała. Nie sztuką jest iść do sklepu i wydać majątek:) Owszem nie każdy ma dryg do tworzenia, ale wierzcie mi - czasem wystarczy po prostu usiąść i coś zrobić :) Daleka jestem od twierdzenia, że mam talent - cały czas próbuję różnych rzeczy. Jedne wychodzą mi lepiej inne gorzej;) Grunt, żeby COŚ robić:D
Ja chciałabym umieć zrobić cokolwiek :P No ewidentnie dwie lewe ręce mam :P
OdpowiedzUsuńA wiesz, ze ja też długo tak myslalam? A potem wymyśliłam sobie maszynę, na którą czekałam ponad dwa lata, w międzyczasie nauczyłam się podstaw na drutach i okazało się, ze nawet ja coś tam potrafię:)
UsuńPięknie żeście się wyszykowali!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że bardzo emocjonuję się na myśl o Waszym porodzie. Trzymam za Was mocno kciuki - oby było tak, jak sobie to zaplanowałaś i wymarzyłaś :)
:* dziękuję Aniu:) to podnosi na duchu :)))
OdpowiedzUsuńO rety, to już! :)
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy wyczarowałaś, ja dla Synka też sporo robiłam jak w brzuszku siedział:))
No już, już:) Prawie:)
UsuńNo niech wszystko będzie po Waszej myśli:)))) A kocyk i bodziaki bombowe:))))
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Teraz zostaje nam trzymać kciuki:D
Usuń