Kiedy pisałam ostatniego posta (KLIK) byłam pełna optymizmu, nadziei i chęci do działania. Nie wiedziałam jeszcze, że za dwa dni naszym małym światem zatrzęsie. Planowaliśmy imprezę urodzinową dla Hani, i choć chwilowo byłam sama z dziećmi, bo Ślubny pilnie musiał lecieć do Polski, to było całkiem zwyczajnie...
Dokładnie w urodziny Hani, kiedy to w bardzo kameralnym gronie (bo impreza miała być innego dnia) świętowaliśmy jej 3 urodziny, doszła do nas wiadomość, że jej dziadek, a tato Ślubnego jest ciężko chory.
Rak płuca z przerzutami do kręgosłupa, kości... Dalej już nic nie słyszałam... Czułam jedynie ścisk....
Od momentu pogrzebu teścia minęły już 3 miesiące. Odszedł w mgnieniu oka... Ślubny stracił tatę, Hania dziadka, z którym uwielbiała rozmawiać przez telefon i który grał jej na gitarze. Patryk nie zdążył Go nawet poznać...
Kiedy zaczynał się ten rok, coś mi wewnętrznie mówiło, że będzie on trudny. Nie sądziłam, że aż tak. Najpierw zmarł mój dziadek, potem teść, na końcu moja babcia.
Działo się o wiele więcej, ale po co pisać o przykrościach, których doświadczyliśmy od losu czy ludzi? Na los nie mamy wpływu, a z relacjami międzyludzkimi już tak bywa... Wiecie - "kto jest bez winy..." Z wiekiem nauczyłam się przyznawać do własnych błędów. Nauczyłam się też, że nie zawsze warto wychodzić przed szereg, nawet jeśli chodzi o posypywanie głowy popiołem. Bo jeśli ktoś jedynie moje winy widzi swoich nie zauważywszy, to czy słowo "przepraszam" ma sens? Zwłaszcza jeśli takowe nigdy nie padło z drugiej strony?
Miałam już nie wracać. Przyzwyczaiłam się do życia bez bloga. Ale trafiłam na tekst o MAJTKACH. Zatęskniłam... Życie jest za krótkie na brzydkie gacie, na kłótnie, na wieczne robienie rzeczy, których się nie znosi i na otaczanie się ludźmi, z którymi nam nie po drodze. Dlatego dziś pomalowałam paznokcie na ulubiony kolor i napisałam to, co chciałam napisać. Witajcie z powrotem!
Nawet nie wiesz, jak miło Cię tu widzieć!
OdpowiedzUsuńWidzę, że to trudny rok nie tylko dla mnie :-( Siły, Aniu! Ściskam!
Dziękuję :* mam nadzieję,że pakiet nieszczęść się nam obu wyczerpał.
UsuńDobrze, że jesteś! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Dobrze,że i Ty jesteś :)
UsuńWspaniale, że znowu piszesz...
OdpowiedzUsuńDziękuję, choć szkoda,że nie wiem komu :)
UsuńWitaj Aniu... piękne słowa... Masz rację życie jest za krótkie... A słowo przepraszam powiedziane na odczep się... nie ma najmniejszego sensu... Są ludzie którzy ranią i myślą że jest ok i nigdy nie potrafią przeprosić... Ściskam mocno... ;-)
OdpowiedzUsuńNie potrafią, lub nawet przez myśl im nie przejdzie, że powinni...
UsuńFajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę:) dobrze Ciebie widzieć!
Usuńo prosze:))
OdpowiedzUsuńNie spodziewałaś się, co? :)
Usuńmiło Cię widzieć,dużo siły.pozdrawiam,wierna czytelniczka Marta
OdpowiedzUsuńJesteś :-)
OdpowiedzUsuńPosyłamy wszystko co dobre, co myślami może polecieć
Mama Zuzy ;-)