So sweet Blog Award

Bardzo dziękuję:)
Zostałam wyróżniona już daaaawno temu przez Bee i Matkę Kwiatka
ale z różnych powodów umknęło mi, by o tym napisać.

Bardzo mi miło,że ktoś docenia mojego bloga.







Zasada jest taka, że osoba nagrodzona takim wyróżnieniem ma wskazać kolejnych 5,10 lub 15 blogów.
Oto blogi, którym, wg mnie należy się wyróżnienie, nawet jeśli już  otrzymały:)

O tym, że - Za książkowe inspirację, które mam zamiar wykorzystać już niebawem, jak Hanka podrośnie:)
Baby Under Construction - za mądre i piękne teksty o macierzyństwie i karmieniu
Przygody Mikołajka - za Mikołajka:) i za to Ciebie Mamo Magenisiowa - za Twoją energię i walkę - chapeau bas!
Matka Kwiatka - za oba blogi, które uwielbiam, za Ciebie i Ignacego:)

Raz jeszcze dziękuję:)




Anjamit

Ostatnie podrygi lata...




































Dobrze nam było...
Gdybym mogła zatrzymać czas...



Anjamit

Mydło marsylskie dla malucha

Jakiś czas temu zakupiłam coś, o czym od dawna marzyłam:)
Rzecz mała i stosunkowo niedroga, ale jakoś się nie układało pomyślnie i nie było możliwości wcześniejszego zakupu mydełka.
Staram się kupować mydła naturalne i dla nas i dla Hanki, ale jak w portfelu świeci pustkami to na półkach gości Alterra i Babydream. 
Ale do rzeczy...
Chciałam i mam:)
Mydło marsylskie z olejkiem palmowym:)
Zakupiłam je w stacjonarnym sklepie Mydlarni.






Na stronie Mydlarni możemy przeczytać:

MYDŁA MARSYLSKIE
W XVI wieku głównym producentem mydła była Francja, a szczególnie Prowansja znana z naturalnego bogactwa surowców niezbędnych do jego produkcji. Początkowo mydło robiono z oliwy z oliwek, soli i solirodu, rośliny, z której otrzymywano sodę. Dopiero później recepturę wzbogacono o olej palmowy importowany z kolonii francuskich. W następnym stuleciu oficjalnie wprowadzono określone formy produkcji mydła marsylskiego, a jego nazwa została zastrzeżona przez króla Ludwika XIV. W XIX wieku Marsylia była największym ośrodkiem produkcji mydła marsylskiego. Kiedy na rynku zaczęły pojawiać się inne detergenty piorące jego produkcja znacząco spadła. Jednak sprawdzone i niepodważalne walory szarego mydła marsylskiego, że dzisiaj chętnie po nie sięgamy, a kto raz spróbuje zawsze stosuje.  
Mydła Marsylskie z olejem palmowym72% składu tego mydła to czysty olej palmowy, zapewniający właściwy poziom nawilżenia. Ze względu na właściwości ściągające i zabliźniające jest rekomendowane przez chirurgów i ginekologów na rany pop porodzie lub operacjach, zabiegach chirurgicznych czy rekonwalescencji po złamaniach. Mydło dedykowane również dzieciom od pierwszych dni życia. Polecane do higieny intymnej.

Mydła marsylskiego używamy już od około dwóch tygodni i muszę przyznać, że to był dobry wybór.
Skóra po nim jest nawilżona, a mydło nie zostawia uczucia ściągniętej skóry.
Po kąpieli w tym mydle można pominąć smarowanie balsamem, przynajmniej ja mogę, a skórę mam suchą. 

Jedynym minusem to zapach. Jest specyficzny, ale nie jest to rzecz istotna tak bardzo. Ważniejsze są właściwości mydła.

i tak znalazłam kolejną pozycję, która będzie u nas stałym gościem:)
Następnym mydłem będzie Allepo na wodzie źródlanej, z większą niż ostatnio zawartością oleju laurowego:)
A może coś innego?

O mydle marsylskim możecie przeczytać także tu:




Anjamit

Tylko matka...

Z cyklu dziwne rodaków rozmowy...

Występują:
Ja, Znajoma (Z), teściowa - wspomniana

Rozmawiam ze znajomą:
JA: Nie było nas trochę, więc poszłam z Młoda na niedzielny obiad do teściów, bo się za wnuczką stęsknili. W pewnym momencie teściowa męczy Hankę "No powiedz ba-ba. Powiedz ba-ba...No mów, że ba-ba. No powiedz, że ba-ba bo ci wleję w tyłek.
Z: Coooooo? W tyłek to może tylko matka wlać.....

The End
.....

Już nie wiem co bardziej mnie zszokowało i rozsierdziło...
Teściowa się zagalopowała i to ostro. Po moim spojrzeniu i haśle "jakie wleję?!" zorientowała się, że przegięła, ale swoją gafę pominęła milczeniem.
Mniejsza z tym...
Tekst znajomej sprawił, że zaniemówiłam...

O_0

WTF?!


Anjamit

O wózkowych...

Długo się zbierałam z napisaniem tego posta. 
Długo też myślałam, czy w ogóle go pisać...
Burzę rozpętał artykuł profesora Mikołejki zamieszczony w Wysokich Obcasach Extra...
Rzecz dotyczy mam wózkowych.

Trudno się z profesorem w pewnych kwestiach nie zgodzić.
I niech mnie linczują...



Ja przepraszam, ale jak słyszę dyrdymały w stylu "dzieci są sensem naszego życia", to ogarnia mnie coś...
To coś to mieszanina współczucia, wściekłości i śmiechu.

Współczucia, bo co będzie gdy ten sens życia dorośnie i już z matulą i tatulem za dużo wspólnego nie będzie widział, ani chciał (no może poza portfelem)? A przecież każde dziecko taki okres przechodzi. Mniej lub bardziej "tragicznie".
Poza tym, jakie dzieci? Wszystkie??? To moje też? 
O nie, ja protestuję!
Z całym szacunkiem dla potomstwa w ogólnym ujęciu, ale kiepski pomysł na "sens życia".
Są jego częścią i to ważną, ale do prawdy, źle się dzieje jeśli stają się jedynym sensem życia!
Niech ono samo w sobie będzie sensem. Nie zaś ktoś lub coś...

Wściekłość ogarnia mnie dlatego, i tu nawiązuję do słów profesora, to brzmi jak wymówka. 
"Mam dziecko" - to brzmi dumnie, to teraz mi tu proszę pokłony bić i dziecię moje nad niebiosa wychwalać...
A że panie w żłobku/przedszkolu/szkole narzekają, że bije, że nie słucha, że złośliwe itd, toż to rzecz normalna. Wszak to dziecko! I mu wolno. 
Czy przesadzam? 
Znam ja Wam takie przypadki...
Jakem "przedszkolanka".

A śmiać mi się chce, jak zawsze gdy ktoś patosem jedzie, za kolokwializm przepraszam.

To, że mam dziecko nie znaczy, że jestem człowiekiem bardziej. Bardziej niż mężczyźni, kobiety bezdzietne, osoby starsze, czy inwalidzi. 

Ale jest jeszcze druga strona medalu, którą poruszyły panie w Bachorze.
A mowa o tym artykule.

Kiedy z tych słów zdejmie się prześmiewczą, kąśliwą zasłonkę, obraz wózkowych przestaje być zabawny.

Sama czasem chodzę z miną jakbym miała zaraz mordować i mam wszystkiego dosyć. Ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest śmianie się jak głupi do sera i robienie dobrej miny do złej gry.

Bo macierzyństwo i owszem bywa ciężkie, ale też i otoczenie nie sprzyja.
I nie mówię tu o tym, że społeczeństwo powinno rzucać się pod nogi. 
To co mnie irytuje i to bardzo, to złe zagospodarowanie przestrzeni miejskiej.
Myślę, że każda z nas się z tym zgodzi.
Podjazdy, jeśli w ogóle są, są źle zrobione. Autobusy nie zawsze są niskopodłogowe. Poza tym kierowcy czasem podjeżdżają tak, że nie ma jak wsiąść do autobusu. Chodniki często są za wysokie. Z resztą, tak  można wymieniać w nieskończoność...

Przychylność społeczeństwa? Z tą różnie bywa.

Zachęcam do przeczytania artykułu profesora Mikołejki, a także tego wywiadu, oraz artykułu na Bachor.pl.
Ten post to tylko zachęta do refleksji i rozmowy.

Co najgorsze, a może najśmieszniejsze (?), w bachorowym obrazie wózkary odnajduję też siebie...
Taki mam okres w życiu. Mam małe dziecko. Bywam zmęczona. Bywam wkurzona. Klepię przez telefon, głównie z mamą albo z przyjaciółką, bo te daleko. Mam FB, prowadzę bloga, wózek też mam, a co! Na spacery też chodzę - ileż można w domu siedzieć? MOPS mi nie obcy - takie realia. Wkurzają mnie schody, i wysokie autobusy. Ale czy to mnie czyni wózkarą?

Nie...
Bo nie zasłaniam się dzieckiem. Dziecko nie jest dla mnie usprawiedliwieniem, tak samo jak i nie była nim ciąża, do tego by nie robić nic i żerować na innych...




Anjamit

Co oko widziało...

Miało być wczoraj, ale nie mogłam odnaleźć kabelka...
Za dużo to to oko nie widziało. Tzn widzieć to i widziało, ale nie uchwyciło:P








Nos mamy:)

Olbrzymia wiewiórka:D

Kocham szelest liści:)

To było łóżeczko....

..ale chłopcy stwierdzili, że trzeba czymś napalić w piecu....

Salon fryzjerski...Wystarczy chwila i jakieś dziecko ma nową fryzurę...


Nowy kolega Hani:)


I nowa koleżanka:)


P.S. Następny telefon kupię z porządnym aparatem...



Anjamit

1,2,3...próba mikrofonu...znów nadajemy;)

Dawno mnie nie było, oj bardzo dawno...
Wiele razy siedziałam przed monitorem by coś napisać, ale dość długo ogarniała mnie jakaś niemoc.
Niemoc robienia czegokolwiek poza tym co konieczne.
Moją głowę zaprzątały inne rzeczy, którymi nie chciałam się dzielić z nikim..
Absolutnie z nikim...

Teraz już jestem;)

A co się działo w tym czasie kiedy mnie nie było?





Dużo:)

Jest szansa na mój powrót na studia:)
Choć nie wiem jak ja to ogarnę...
Zaczęły się nabory w szkole językowej, w której pracowałam przed ciążą.
Szykują mi się grupy. 
Co prawda mało. Z każdym rokiem mniej osób chce się uczyć i ma na to pieniądze...
Niebawem powinniśmy odetchnąć finansowo i może wypłat starczy do pierwszego.
Nie będziemy musieli z mężem kombinować jak pół miesiąca przeżyć za 200 lub 300 złotych.
Może spełni się moje marzenie o czymś własnym?
Poza tym Hanka się rozgadała:D
W końcu:D
Całe mieszkanie wypełnione jest głośnym i radosnym da-da-da
ga-ga-ga, ła - ła - ła itd...
Teraz mamy w domu małą, samobieżną gadułę:)
Tak, tak Hanka raczkuje wzorcowo;)
Do niedawna było to pełzanie i czołganie z prędkością małego żółwika z turbodopalaczem, a teraz Młoda zasuwa na czworakach, pięknie siada i siedzi rewelacyjnie, a jak ma okazję by się wspinać to nie przepuszcza. 
W związku z tym nie jeden raz z pozycji pionowej runęła na kanapę lub moje ręce jak kłoda:)
A i jeszcze jedno:)
Zajęcia pokazowe z Masażu Shantala, które pomogłam zorganizować wraz z Klubem Mam i gabinetem masażu TRIDOSHA doszły do skutku i może będą z tego pełne szkolenia;)


To tyle - w dużym skrócie;)

Jak się wyrobię, to dziś będą zdjęcia:)



Anjamit

Anna Trajkotka

Czy ktoś słyszał, czy ktoś wie..
Kiedyś, kiedy sama byłam ciut starsza od Hanuszki miałam książeczkę, a w książeczce wierszyk
o Annie Trajkotce.
Dziś po książce nie ma śladu. A może jest, tylko kartki z wierszykiem nie ma?
Czy ktoś zna?
Nie pamiętam autora, ani tytułu książki.
Pamiętam za to ilustracje...

Ilustracje wykonała Izabela Kowalska - Wieczorek.
Tylko tyle wiem....

Czy ktoś może pomóc?




Anjamit

Przerwa w nadawaniu

Przerwa w nadawaniu spowodowana była i jest 
kursem, zamieszaniem w okół chrzcin (a było duże...), moim i Hankowym wyjazdem:)

Zdjęcia z chrztu będą jak tylko je przejrzę:)
Jeśli chodzi o zdjęcia z wyjazdu, to może być ciężko, bo nie wzięłam aparatu, a moja siostra wyjechała na wczasy i oczywiście wzięła swój..No chyba, że mama użyczy małpki to coś będzie;)

Troszkę odpoczywamy i się lenimy:)
Miło widzieć moje dziecko szczęśliwie szalejące z babcią i dziadkiem.
Szkoda, że wtedy, gdy ja usiłuję ułożyć Młoda do snu. Cóż dziadkowie mają swoje prawa;)
Zwłaszcza, że tak rzadko widują wnuczkę...


Dobrej nocy!


Anjamit

Nauczyciel Interaktywnej Klasy

Miałam przybliżyć troszkę szkolenie na które się zakwalifikowałam...
Świętokrzyskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli organizuje projekt
Nauczyciel Interaktywnej Klasy,  dzięki któremu mają się podnieść kwalifikacje nauczycieli z województwa świętokrzyskiego. 

ŚCDN o projekcie:

Cel projektu:
Celem projektu „Nauczyciel Interaktywnej Klasy” jest rozwijanie kompetencji merytorycznych i metodycznych nauczycieli w zakresie wykorzystania w swojej pracy dydaktycznej nowoczesnych technologii informatycznych, ze szczególnym uwzględnieniem tablicy interaktywnej i platformy e-learningowej.

Zakres wsparcia:
Zakres wsparcia merytorycznego dla Beneficjenta Ostatecznego w ramach projektu obejmuje szkolenia stacjonarne (48 godz.) i konsultacje e-learningowe (16 godz.) dotyczące:
  • obsługi tablicy interaktywnej,
  • wykorzystania zasobów internetowych do pracy z tablicą interaktywną,
  • obsługi i zasad pracy z platformą e-learningową
  • obsługi narzędzi informatycznych wykorzystywanych przy tworzeniu interaktywnych materiałów dydaktycznych
  • tworzenia lekcji z wykorzystaniem tablicy interaktywnej
  • aktywizujących metod nauczania podczas lekcji z wykorzystaniem tablicy interaktywnej.


Biorę udział w szkoleniu z nadzieją, że ułatwi mi to znalezienie pracy w zawodzie. Jutro piątek - kolejny zjazd. Tym razem bez problemu mogę wziąć w nim udział;)

Musze powiedzieć, że bardzo dobrze pracuje się w programie SMART Notebook i z chęcią poprowadziłabym zajęcia z użyciem tablicy interaktywnej.
Może kiedyś....




Anjamit

Jemy jak chcemy:D

Staramy się uskuteczniać kulinarne eksperymenty przez BLW. Z różnym skutkiem, ale nauczyłam się wrzucać na luz w niektórych sprawach. Teraz karmimy się bez napinki. Jak da radę z BLW to jest BLW. Czasem Hania dostaje słoik z dodatkami, tak by mogła jeść sama, zawsze też dostaje garść ziół do tego.
Czasem na szybko Hanka dostaje jedzenie łyżeczką.
My, z racji pracy męża jadamy późno, więc typowe BLW u nas nie ma szans przejść. 
Nie podam dziecku obiadu w godzinach popołudniowo - wieczornych.
My czasem jadamy obiad na kolację. To dla takiego szkraba za późno. 
Tak jak widać - jemy jak chcemy:)

A tak je Hanuszka:D



Dobre śniadanko:)


Hmmm, co to?


Tak, tak Matko Kwiatka to ów makaronik z cebulą i czosnkiem:D



Ciekawe...


Dobre:)


Gdzie się to podziało?


Może jeszcze?


Oj zieeee...


eeeeee...


eeeeeeeeee


wwwaaaaa


aaaaaa


aaaaammmm.....


No! 


Dobre było:D



No, to zmykam:)
Dziś na obiad dorsz w papilotach;)
Zobaczymy jak Hance posmakuje:D
Miłego dnia!

Anjamit




Podgrzewacz Baby Ono - testujemy

Dzięki uprzejmości Baby Ono miałam możliwość przetestowania podgrzewacza samochodowego.
Wybrałam sobie kolor szaro - zielony.
Podgrzewacz mógł wyglądać lepiej, ale nie jest źle. Z resztą nie wygląd jest najważniejszy w tym przypadku, a funkcjonalność produktu, a ten funkcjonalny jest.

Obsługa urządzenia jest prosta jak bułka z masłem. Włączasz do zapalniczki w samochodzie, wkładasz butelczynę, zamykasz i za 20 minut masz ciepłe.  Jeśli chodzi o temperaturę podgrzanego produktu, to jest przyjemna. Taka akurat do podania:)

Jedyną rzeczą którą bym zmieniła, to dodanie regulacji temperatury dla zapominalskich:)

Poza tym rzecz jest o tyle dobra, bo łączy w sobie podgrzewacz z termoopakowaniem.

Parę fotek:)











Polecam tym, którzy podróżują. Nam pewnie przyda się na wyjazdy w moje rodzinne strony;)
No, może czasem jako termoopakowanie, zwłaszcza, że mieści w sobie wiele typów butelek.


Anjamit

AddThis