Poród domowy - ryzyko?

Kiedy napisałam, że rozważam poród domowy <KLIK> w komentarzach pod postem rozbrzmiała ciekawa dyskusja. Dlatego też stwierdziłam, że przybliżę Wam nieco temat porodów rodzinnych. Przynajmniej tej części z Was, która nigdy się nimi nie interesowała. Wśród komentarzy pojawiły się zdania, że to ryzyko. Nie mam zamiaru nikogo tym postem przekonywać do porodów domowych, chcę jedynie byście zrozumieli, że nie ryzykuję podejmując taką decyzję.


Porody domowe w Polsce


W Polsce porody domowe to rzadkość. Żeby nie powiedzieć - wymysł. W krajach lepiej rozwiniętych procent porodów domowych jest wyższy, sięga nawet do 40% (w Holandii). Dane GUS [1] na rok 2012 podają, że w Polsce na 388376 porodów 387573 odbyło się w szpitalu. Z rachunku wynika, że 803 porody odbyły się w miejscu innym niż szpital, z czego 406 z fachową pomocą. Biorąc pod uwagę, brak konkretnych dany na temat tego, ile z tych porodów było planowanych jako domowe, a ile jest wynikiem przypadku, ciężko określić jak faktycznie wygląda rozłożenie procentowe dla porodów domowych. Porównując jednak podane liczby, można stwierdzić, że kiepsko.


Dla kogo poród domowy?


W teorii dla każdej kobiety, która tego chce - w Polsce poród domowy nie jest nielegalny, ale w praktyce MUSZĄ zostać spełnione pewne kryteria (niezależnie od państwa):

- ciąża musi być fizjologiczna, tzn. przebiega bez komplikacji (np. cholestaza)
- kobieta jest zdrowa - należy wykluczyć cukrzycę, nadciśnienie, choroby przewlekłe, leczenie niepłodności, zakażenia bakteryjne, infekcje dróg moczowych w III trymestrze, choroby psychiczne, uzależnienia, HCV, HIV, czynna toksoplazmoza, cytomegalia oraz wiele innych.
- prawidłowe ułożenie łożyska
- główkowe ułożenie dziecka
- dziecko jest zdrowe
- wiele innych
- kolejna ciąża (pierworódki mają mniejsze szanse na poród domowy)

O bezwzględnych przeciwwskazaniach możecie posłuchać tutaj <KLIK>


Dlaczego poród domowy?


Według badań porody domowe są równie bezpieczne co porody szpitalne. Innymi słowy - tak jak w domu, tak i w szpitalu żaden lekarz, ani położna NIE SĄ W STANIE ZAGWARANTOWAĆ stuprocentowego powodzenia. Z tą różnicą, że ryzyko wystąpienia nieprawidłowości podczas porodu domowego są NIŻSZE niż w przypadku porodu w szpitalu [2]. 

Poza tym poród domowy daje kobiecie pełen wybór co do miejsca i pozycji porodu. Jeśli wybrana położna jest przeszkolona w zakresie porodów w wodzie, można poród domowy odbyć w basenie. 

Poród domowy daje intymność, relaks, spokój i koncentrację o jaką trudno w napiętej atmosferze szpitalnej, zwłaszcza, gdy personel jest niemiły.

Zarówno dziecko jak i matka nie są narażone na szpitalne patogeny.

Akcja porodowa nie jest niczym zakłócana, zatem nie trzeba jej pośpieszać.

Kobieta ma pełen wybór co do podejmowanych zabiegów.

Kontakt z zaufaną położną ułatwia sam przebieg porodu ze względu na obopólne zaufanie.

Osoba towarzysząca - najczęściej ojciec - może (o ile chce) w pełni brać udział w porodzie, co daje większe poczucie sprawstwa i bycia potrzebnym.

Kobieta ma możliwość wsłuchania się w siebie, co daje możliwość świadomego przeżycia porodu zgodnie z naturą. 

Kobieta nie jest katowana zbędnymi pytaniami w czasie porodu - formalności uzupełnia się po porodzie.

Dziecko rodzi się w przyjaznej atmosferze, bez krzyków, rażącego światła, pośpieszania, nieprzyjemnego dotyku po porodzie, czy natychmiastowych badań. 

Kontakt skóra do skóry jest zapewniony na dłużej niż dwie godziny. Zdarza się, że nie wszystkie szpitale respektują to prawo. 

Powrót kobiety do sił po porodzie jest znacznie szybszy niż w przypadku porodu w szpitalu. 

Porody domowe nie podnoszą ryzyka związanego z okołoporodowymi powikłaniami ani śmiercią matki i dziecka.


A co jeśli?


Przy planowaniu porodu rodzinnego TRZEBA liczyć się z tym, że konieczny będzie transfer do szpitala. W Anglii to kobieta decyduje o tym, czy podejmuje się urodzenia w domu za wszelką siłę. Ma prawo odmówić transferu do szpitala, jeśli np. uważa, że propozycja transferu nie zależy od faktycznego zagrożenia a jedynie od wygody położnej.

Zawsze COŚ może pójść nie tak. Od tego jest położna, czasem dwie, czasem i doula by ocenić na ile poważna jest sytuacja. Położne widzą poród "od drugiej strony", wiedzą zatem czy przebiega prawidłowo, czy też nie i czy konieczny jest transfer do szpitala. 

Jednym z przypadków, w którym bezzwłocznie należy udać się do szpitala jest obecność smółki w wodach płodowych. Zdarzają się przypadki trudnych porodów domowych, gdzie dziecko rodzi się z owiniętą wokół szyi pępowiną. Położna jest w stanie zaradzić takiej sytuacji. Poza tym MUSI być wyposażona m.in. w podstawowy sprzęt do ratowania życia, urządzenie do wykrywania tętna dziecka, kroplówki, nici czy oksytocynę. 

***

Nie wiem czy zakwalifikuję się do porodu domowego, jestem dopiero na początku drogi. Ale wiem, że nie ryzykuję podejmując taką decyzję. Za ryzyko uważam poród bez fachowego wsparcia, bo wówczas ciężko ocenić sytuację. Moje stanowisko może jednak wynikać z niewystarczającej wiedzy na temat porodów bez asysty. Nie mniej jednak, ta droga nie jest dla mnie. Jeśli zaś ktoś z Was jest zainteresowany niezwykłymi historiami z porodów rodzinnych, to zachęcam do lektury bloga RODZIMY W DOMU :)




Źródła:

GUS - Rocznik demograficzny 
Home Birth Reference Site
nursing.com
Rodzić Po Ludzku
nhs.uk
http://www.rodzinna.co/porod-domowy


P.S.
Z publikacją tego posta czekałam do pierwszej wizyty u położnej. Mam jej pełne poparcie w kwestii porodu w domu, a ja jestem spokojniejsza, bo skoro stwierdziła, że lubią (ona i druga położna) porody domowe, to mają doświadczenie. Nie mniej jednak o wszystkim zadecyduje dalszy przebieg ciąży:)










8 komentarzy:

  1. mam jedna wpliwosc. czy do statystyk wedlug ktorych ryzyko nieprawidlowosci podczas porodu domowego jest nuzsze niz szpitalnego brane byly pod uwage wszystkie porody szpitalne czy tylko te, ktore spelnialyby wymogi porodu domowego a odbyly sie w szpitalu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dane statystyczne gusu w tym przypadku bym nie patrzyła - bo GUS nie podaje, które porody były planowane jako domowe i w domu się odbyły, nie podaje też ile z porodów domowych zakończyło się w szpitalach a ile z tych porodów było po prostu zbiegiem okoliczności (np niedojechaniem do szpitala).

      Źródła zagraniczne wyraźnie podają różnicę między porodami szpitalnymi a domowymi zakończonymi sukcesem. Wszak poród domowy z transferem do szpitala nie jest już domowym. Natomiast transfery są jak najbardziej uwzględniane w statystykach:)

      Usuń
    2. Rozumiem. Chodzi mi o to ze jesli w jednej grupie mamy porody domowe spelniajacevwarunki a w drugiej wszystkie szpitalne, a wiec rownie te gdy ciaze byly z powiklaniami to sa to grupy nieporownywalne do badan nad ryzykiem wystapienia nieprawidlowosci. Trzeba by porownywac tylko absolutnie zdrowe kobiety z prawidlowo przebiegajacymi ciazami zeby mialo to sens.

      Usuń
    3. Rozumiem o co Tobie chodzi:)
      Jednak do statystyk porównujących tylko prawidłowe ciąże kończące się w domach czy szpitalach nie dotarłam.

      Statystyki statystykami, ale jest jeszcze druga strona medalu - do porodu domowego trzeba zaostać zakwalifikowanym. Jeśli występują jakieś problemy, to kobiecie zaleca się poród szpitalny. Wówczas rodząc w domu robi to na własne ryzyko.

      Co do statystyk jeszcze, to komplikacje podczas porodów domowych muszą być odnotowywane i uwzględniane w statystykach. Inaczej wyszło by na to, że porody domowe są w 100% bezpieczne i bez powikłań. A ryzyko, że coś pójdzie nie tak jest zarówno przy porodach domowych jak i szpitalnych.

      Przed chwilą wpadłam na ciekawe zestawienie - http://www.homebirth.net.au/2008/06/homebirth-vs-hospital-statistics-to-die.html

      Usuń
    4. Chociaż podany wyżej link może być jakimś punktem odnośnym do tego o czym piszesz:) Nawet jeśli przytoczone liczby nie są olbrzymie - nadal bowiem w większości krajów zdecydowana większość kobiet rodzi w szpitalach - stąd tak duże rozbieżności w danych.

      Usuń
  2. w naszych czasach, przy tym poziomie medycyny ogólnie kobiety spotykają się ze znacznie mniejszym ryzykiem, niż kiedyś. ale co za duzo to niezdrowo, takze jesli chodzi o zbytnie zmedykalizowanie porodów. stąd szokujące statystyki w USA na przykład, gdzie smiertelność noworodków i położnic jest... szokująca. jakby nie był to kraj na tym poziomie rozwoju! powód? długo by o tym pisać. najwazniejsze jest to, że położne i akuszerki były tam wyśmiewane, rozwieszano obraźliwe plakaty, a kontrolę nad porodami przejęli lekarze. odesetek cesarek jest tam ogromny, stąd też tyle śmierci, bo cesarki to niebezpieczne operacje, które powinny byc przeprowadzane w celu ratowania życia, a nie dlatego, że rodzice chcą dziecku wybrać taką a nie inną datę i godzinę urodzin.
    co jest udowodnione, to to, że im mniejsza medykalizacja, tym bezpieczniej kobieta się czuje. tylko musimy pozbyć sie przekonania, że po to są szpitale, by "ratować" kobietę lub dziecko w czasie tego niebezpiecznego procesu, jakim jest poród. bo większość porodów przebiegłaby inaczej, gdyby nie łancuszek interwecji na przykład. niestety, przeprowadzane interwencje (często mające po prostu ułatwić personelowi życie lub pozwolić lekarzowi iść do domu - stąd we wspomnianych Stanach najwięcej cc przeprowadzanych jest przed końcem zmian lekarzy... a to już o czyms swiadczy!) przekonują kobiety, że ich poród był niebezpieczny, że dobrze zrobiły, poddając się tym interwencjoim i przekazują swe doświadczenia dalej.
    badania pokazują, że poród ma znacznie wiekszą szansę przejść łagodnie, jesli kobieta znajduje się w znanym sobie otoczeniu. im mniej nastawia się na interwencje medyczne, tym mniejsza szansa na ich potrzebę. czyli domy porodowe to już wyjście pośrednie, ale o wiele rozsądniejsze, przy niezagrożonej ciąży.
    nie wiem, czy wypowiadam się jasno, bo wiele myśli kołacze mi się w głowie.
    co pomaga kobiecie? zamiast lekarza, położna, współczująca, doświadczona kobieta przy porodzie. doula. naturalne środki łagodzenia bólu, zamiast nastawiania się na interwencje medyczne. personel, który nad swoją wygodę przedkłada dobro, wygodę, zdrowie dziecka i kobiety. sama obecnośc douli w szpitalu zmniejsza szansę na cc, nacięcia, vacuum itp o oszacowne procentowo wartości - co jest zupełnie niesamowite.
    co to na przykład oznacza? nie pozycję na plecach z nogami w strzemionach (to wygodne dla lekarza, a kobiecie przeszkadza w parciu), a pozycje na kzresełku, w wannie, na toalecie, na stojąco.
    na koniec mojej chaotycznej wypowiedzi polecam film na youtube pt. "Porodowy biznes"
    uff ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie mam nic do dodania prócz : dziękuję:) a film z chęcią obejrzeć:)

      Usuń
    2. Obejrzyj i podziel się wrażeniami :) choć to nie będa dla Ciebie zupełnie nowe informacje.

      Usuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis