Moje dziecko jest wymagające!

W ten sposób swoje dziecko może zdefiniować każda matka. Bo dzieci są wymagające i nic w tym dziwnego. Trudno wymagać od istoty która ledwo przyszła na świat, lub przyszła stosunkowo niedawno, by była samodzielna i nie wymagała uwagi, pomocy czy wsparcia. Jednak niektóre dzieci są bardziej wymagające od innych i to właśnie o nich będzie ten post.

Kiedy Hania była malutka często słyszałąm od osób, które miały ją choć chwilę pod swoją pieczą, że to kochane dziecko, ALE .. i tu następowała całą litania :
ALE współczujemy wam,
ALE ja bym takiego nie chciała,
ALE zajmiemy się nią jak będzie starsza,
ALE macie co z nią robić,
itd...

Źródło

Złote rady osób z otoczenia w przypadku naszego dziecka w większości przypadków się nie sprawdzały. Podobnie z tymi "poradnikowymi" doprowadzając mnie do stwierdzenia, że albo z naszym dzieckiem jest coś nie tak, albo ja "dupa" jestem nie matka... Popadłam w kompleksy i w poczucie niższej wartości, bo przecież inne kobiety tak świetnie radziły sobie ze swoimi dziećmi. 

Wiele razy też byłam w stanie, w którym na widok włąsnego dziecka miałam po prostu dosyć, bo moja, nasza bezsilność sięgałą dosłownie zenitu... Po czasie zaakceptowałam fakt, że matką roku nie będę, że raczej bliżej mi do tych nieudolnych, a moje dziecko, cóż.... jest jakie jest i choć czasem mam serdecznie dosyć, to kocham nad życie.

I tak było niedawna, kiedy to natknęłam się w sieci na dwa artykuły, które rozjaśniły mi mroki przeszłości i pozwoliły spojrzeć na całą sprawę z innego, zdecydowanie jaśniejszego punktu widzenia.

Hania urodziła się z widoczną nieieską żyłką między oczami. Zupełnie nas nie zainteresował ów fakt, bo i po co? U każdego żyłki są widoczne, u jednych bardziej i innych mniej. Do głowy by mi wówczas nie przyszło, że owa żyłka może świadczyć o .... nadwrażliwości na CUKIER. 

Według medycyny chińskiej, ta niebieska żyłka może być syndromem nazywanym SUGAR BUG, o którym przeczytacie TUTAJ. W trakcie rozszerzania diety, a także i później limitowaliśmy cukier, ale z zupełnie innych przyczyn. Jednak Hania nadal piła mleko z piersi, a ja objadałam się słodyczami. W związku z tym stale była pod wpływem składnika, który jej nie służył. Jej nadwrażliwość na cukier się potwierdza teraz - zjedzenie słodyczy w większej ilości lub słodyczy przetworzonych skutkuje rozdrażnieniem, zmianami nastroju i ogólnie rzecz ujmując ciężkim do ogarnięcia zachowaniem. Nie wiem jeszcze tylko na ile wpływ mają tutaj owoce i inne produkty, które po zjedzeniu wytwarzają wysoki poziom cukru we krwi.

SUGAR BUG tłumaczył mi wiele z zachowania Hani, ale nie wszystko. Dopiero po przeczytaniu artykułu dr Searsa na temat HIGH NEEDS BABIES wszystko mi się rozjaśniło... 

High Needs Babies wyróżniają:

1 INTENSYWNE ZACHOWANIA - Już w ciąży po kościach czułam co się święci, że moje dziecko nie będzie spokojne. Na oddziale położniczym Hanka była tą, kóra CAŁY oddział stawiała na nogi. W domu nie lepiej - u niej nigdy nie było pojękiwania, kwilenia, czy płaczu. Zanim otworzyła oczy cała okolica słyszała, że dziecko się obudziło. I tak jest do tej pory - wszytskie jej zachowania są bardzo intensywne.

2. HIPERAKTYWNOŚĆ- Do tej pory potrzeba aktywności wygrywa z jej zmęczeniem. Nigdy nie była dzieckiem, które dało się uspać - czasem udawało się to jej dziadkom. Ogólna zasada była i jest taka, że Hania pada kiedy wszyscy padają, do tej pory nie znosi żadnych ograniczeń.

3. CZĘSTE JEDZENIE - Hania była niemowlęciem wiszącym na piersi bezustannie. Zastosowanie smoczka po 3 miesiącu życia było konieczne, bo Hania nie potrafiła ssać bezefektywnie w związku z tym problemy brzuszkowe trwały i trwały, a ja nie miałam możliwości skorzystania z toalety czy zjedzenia i tak już zimnego posiłku. Smoczek pomógł nam o tyle, że przynajmnije dwie powyższe czynności mogłam realizować.

4. CZĘSTE POBUDKI - Też nie do końca się u nas sprawdził ten podpunkt. Bo żeby często się wybudzać, to trzeba SPAĆ. W nocy owszem bardzo często się wybudzała na karmienie. Średnio co 2 godziny ale często zdarzały nam się pobudki co godzinę czy co 40 minut. Konieczne było wprowadzenie co-sleepingu. W ciągu dnia Hania potrafiła mieć 2 - 3 drzemki po 10-15 minut. Dłużej spała jedynie w chuście albo na moim brzuchu.

5. NIEZADOWOLENIE - NOTORYCZNE I ZE WSZYSTKIEGO. Zostało do dziś. Kiedy była mała nie pasowały jej osoby, które akurat nosiły albo pozycje karmienia czy noszenia, teraz nie pasuje praktycznie WSZYSTKO. To, że przytulam, to że nie przytulam, to że przytulam za mocno, to, że za słabo, to ręka nie w tym miejscu, albo nie w tamtym. Wszystko to połączone z nieustannym wyciem, bo płaczem nazwać tego się nie da i zakończone klasycznym tantrumem, bo matka śmiała się spełniać życzenia dziecka co do sposobu przytulania... Bo chciała kromkę z masłem przechowym i ją dostała. Bo stwierdziła, że jednak nie chciałą kanapki z masłem orzechowym a matka śmiała odnieść talerz do kuchni... Bo chciała iść do łóżka i spać, a matka ... zaniosła na górę do łóżka i chciała utulić do snu... Mam dalej wymieniać?

6. WRAŻLIWOŚĆ -  łatwo przestymulować, trudno ukoić. Wszelkie zmiany wpływają na niekorzyść. Był taki czas, że do znajomych zaglądaliśmy na 15 -30 minut. Po tym czasie wszelkie rozmowy nie miały prawa bytu ze względu na ogłuszający płacz, podenerwowanie i niezadowolenie dziecka, któego nie dało się ukoić niczym. Żadną zabawką, noszeniem, śpiewaniem, suszarką, a nawet piersią... Warto też dodać nadwrażliwość na pogodę - przy wietrznej pogodzie mieliśy w domu sajgon, teraz mamy sajgon przy pogodzie deszczowej...  (A dziś leje...)

7. WYMOGI - przy High Needs Babies nie ma czasu. Ma być teraz, już natychmiast, a najlepiej zanim dziecko się upomni. Bo High Needs Babies nie upominają się tak jak większość dzieci. High Need Babies od razu wpadają w złość. U nas do tej pory są konkretne wymogi odnośnie przytulania. Problem w tym, że nikt ich nie zna. Bo zawsze są inne....

8. NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ - Oj tak...To co działa jednego dnia, drugiego już niekoniecznie. Parz podpunkt wyżej - do tej pory nikt nie wie jak danego dnia dziecko będzie chciało być przytulone. Wprowadzenie rutyny u nas właśnie dlatego było niemożliwe, pomimo naszych starań o zachowanie rytmu dnia po prostu było to niemożliwe. I to nie kwestia tego, że za szybko się poddaliśmy, że byliśmy mało konsekwentni... Bo przy wielu High Needs Babies rutyna, choć tak bardzo w tym przypadku potrzebna, jest niemożliwa do osiągnięcia. Walczyliśmy o rutynę ponad 3 miesiące... Przez następne mniej więcej 3 walczyliśmy już tylko o to, by kąpiel była w okolicach 19 potem karmienie i spanie... Bez względu na to co robiliśmy Hania i tak zasypiała wtedy kiedy miała na to ochotę. Z reguły po wielu karmieniach, kilku godzinach noszenia, śpiewania, suszenia suszarką i innych... W okolicy 6 miesiąca olaliśmy usypianie, po kąpieli dziecko bawiło się jeśli chciało na macie, łóżku lub wygłupiało z nami. Zasypiała nadal wtedy kiedy chciała, ale przynajmniej bez naszego i jej zdenerwowania... W końcu wypracowała sobie godziny - 22 - 23 w nocy...

9. NIEODKŁADALNOŚĆ - każda próba odłożenia dziecka kończyła się pobudką, wybudzeniem, płaczem, a w późniejszym etapie tantrumem. Jeśli udało się uspać ponownie to był sukces. Z reguły kończyło się wybudzeniem i fatalnym nastrojem. Efekt był taki, że chodziłam głodna, z bolącym pęcherzem i notorycznie sfrustrowana... Pomógł co- sleeping, chusta i spanie na moim brzuchu...

10. NIEODERWALNOŚĆ OD MATKI - Dzieci z reguły są związane z matkami, jednak w przypadku High Needs Babies zostawienie dziecka pod czyjąkolwiek opieką choć na chwilę jest niemalże niemożliwe... Jedynymi osobami, które nie skapitulowały mając Hanię pod opieką byłi moi rodzice. Pewnie częściowo dlatego, że tak rzadko widują wnuczkę, że sama jej obecność znaczyła więcej niż dostarczane przez nią "rozrywki"... Zdarzyło mi się także otrzymać przykre komentarze od jednej z pań z którą pracowałam w przedszkolu i która czasem opiekowała się Hanią, kiedy ja byłam w drugim miejscu pracy...

Searsowie wymiejają jeszcze POMOC PRZY ZASYPIANIU oraz "WYSYSANIE ENERGII". Nie łączyłabym tego jedynie z High Needs Babies ponieważ zdecydowana większość dzieci potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i kontaktu fizycznego by zasnąć. Podobnie też zdecydowana większość dzieci wysysa energię z rodziców, przynajmniej na początku. Z tą różnicą, że High Needs Babies wysysają ją wraz ze szpikiem ;)

Jeśli zatem powyższy oddaje charakter Twojego dziecka, to .... mogę Tobie jedynie współczuć. Bo High Needs Babies z czasem stają się High Needs Children... Mam teraz takie w domu...



Źródła:
http://www.askdrsears.com/topics/health-concerns/fussy-baby/high-need-baby/12-features-high-need-baby
http://www.bangla.pl/artykuly/a86/high-need-baby-to-brzmi-dumnie
http://www.askdrsears.com/topics/health-concerns/fussy-baby/high-need-baby





17 komentarzy:

  1. To nie zostało Ci Mama nic innego jak znaleźć magiczny sposób na super-extra-hiperaktywność u siebie! Sama bym chciała mieć taki sposób mimo, że mój taki aż hiperaktywny nie jest... Przynajmniej nudy nie ma ;) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne co mi przychodzi do głowy to dwa palce w kontakt ;P ale można przesadzić w drugą stronę ;)

      Usuń
  2. Mi bardziej u nas pasuje z tym cukrem. Bo za dziecka był bardzo spokojny. A nie zawsze pilnuje ograniczenia cukru, ale to chyba też nie to. ;-) ale dziś od 5:45 i padam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym bardziej podziwiam że 2 Bąbel w drodze. Wiele z tych aspektów odnosi się do mojej Leny. Między innymi z tego powodu nie spieszno mi do rodzeństwa dla Córki. Poza tym ja mam adhd i istnieje ogromne prawdopodobieństwo że moje dzieci też mogą mieć. Najpierw muszę ustabilizować siebie dla dziecka tak by utrzymać względny spokój. Mi pomaga sport bieganie rower. ..

    OdpowiedzUsuń
  4. Na starym blogu pisałam o high need babie,bazować na tym samym wykazie

    OdpowiedzUsuń
  5. matko, toz to opis mojej Sary:)))
    aż się boję!

    ale sobie myślę, że takie high needs baby, to high level of satisfaction:)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, Tomek też ma tę niebieską żyłkę

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie przedstawilas mi wizje tego co mnie czeka w przyszłości! Lea dzisiaj postanowila wstać razem z tata, o 5! Hej, a może stworzymy jakąś grupę wsparcia? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślałam, że wszystkie dzieci tak mają, myśląc jednocześnie że inne dzieci są takie grzeczne. Cukier wywołuje u mojego dziecka nadpobudliwość nie do opisania, ale co zrobić jak on znajdzie w szafie cioci zeszłorocznego zająca czekoladowego i zje ukradkiem? płacze bo chce do wujka i płacze bo idzie do wujka, płacze że jest u wujka i płacze że wujek sobie poszedł....Nie wspomnę już o tym że mama musi do łazienki... ręce opadają

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja córa była tak grzeczna i spokojna że wydawało mi się że z 2 gorzej nie będzie, a teraz już wiem że on będzie mamitę bardziej doświadczał...
    Pozdr i zapraszam do nas na nowe kąty www.swiatkarinki.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, cieszę się, że jesteś znowu, ze wróciłaś i ze ciekawie piszesz, i ze czujesz się szczęśliwa:-) To jest najważniejsze. No i pieknie wyglądacie, dziewuszki - obie - i młoda, i Ty.
    Pozdrawiam, życząc zdrowia, siły i uśmiechu, bo to bardzo ważne, masz rację!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. cieszy mnie twój powrót do zdrowia:)
    zajrzyj do mnie:)http://misiulamisiula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się ze tu trafiłam! Pati ma niebieska żyłkę, a ja uwielbiam słodycze! Czekalam aż się wchłonie. ... ze to niby z wysiłku przy porodzie. Jestem w szoku. Dziękuję Ci bardzo. Nigdy więcej słodkiego g....

    OdpowiedzUsuń
  13. O raju, jak mój młodszy syn.
    Chce serek, jednak nie chce serka, a spróbuj serek wynieść. Wszystko podczas darcia się.
    Mama ma usiąść z lewej, jednak z prawej, nie bo z lewej, a najlepiej to on usiadzie mamie na kolanach.
    Chce łyżkę, z szuflady, jednak ze zmywarki, albo znowu z szuflady, w sumie to on już nie chce, ale wrzeszczeć będzie.
    Cały dzień.
    Taka mala tykająca bomba. :P

    OdpowiedzUsuń
  14. O matko. Mój syn ma niebieską żyłkę. Objawy pasują. Jeśli ja ograniczę w swojej diecie cukier to jest szansa, że ta żyłka mu zniknie?

    OdpowiedzUsuń
  15. Wypisz, wymaluj mój synek, łącznie z żyłką, a ja na domiar złego objadam się słodyczami. Trzeba je ograniczyć, a najlepiej całkiem wyeliminować, ale coś za coś.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis