O zdjęciach, których nie ma i o wspomnieniach, które są...

Parę dni temu zmieniając ustawienia w aparacie przypadkowo sformatowałam kartę. Cała jej zawartość przepadła na dobre, ale wraz z utraconymi zdjęciami powróciły wspomnienia. Jak żywe...

Uwielbiam fotografie i czas w nich zatrzymany. Nie nasz dom jeszcze nie tonie w wiszących na ścianach wspomnieniach głównie dlatego, że jest nie nasz. Poza tym uważam, że wyjątkowe chwile, które warte były uwiecznienia na papierze, potrzebują wyjątkowej oprawy. Większość z nich cierpliwie czeka w szafce, obok albumów. Ale są tez takie wspomnienia, które, mimo tego, że warte, to nie zostały uchwycone obiektywem aparatu...

Dwa lata temu Święta spędzaliśmy u moich rodziców. Ostatnie przygotowania do świątecznego obiadu, w radiu rozbrzmiewa dźwięk jakiejś kolędy, nie pamiętam jakiej, bo to zostało wyparte przez widok mojej mamy trzymającej Hanię na rękach i tańczącą w rytm kolędy. To było coś wesołego. Pamiętam, że się rozpłakałam... Mama zmagała się wówczas z rakiem. Tak bardzo się o nią wtedy bałam,tak bardzo chciałam zatrzymać wtedy czas. Nie, nie na zdjęciu... Stałam i patrzyłam. Chłonęłam chwilę. Nie chciałam jej zakłócać dźwiękiem zwalnianej migawki, nie chciałam stracić ani ułamka sekundy na poszukiwania aparatu. Łzy spływały mi po policzkach...

Pamiętam, że nachodziły mnie potem myśli, czy jeszcze kiedyś zobaczę ten widok. Czy moja córka będzie miała możliwość przygotowywania Świąt z moją mamą, a swoja babcią. Czy spotkamy się wspólnie przy kuchennym blacie przy pieczeniu ciasteczek lub lepieniu pierogów świątecznych. W życiu nie przypuszczałam, że dwa lata później tak właśnie się stanie. Trzy pokolenia kobiet, w tym jedna niespełna trzyletnia, wspólnie piekące ciastka w towarzystwie kolęd i śmiechu. Znów chłonęłam chwilę, tak, by jak najwięcej utkwiło mi w pamięci. Piekłyśmy wtedy pistacjowe makaroniki... W życiu też nie przypuszczałam, że uda mi się zrealizować największe marzenie mamy i jedno z moich największych - wizytę w Anglii. I choć niewiele mogłam jej pokazać, to wierzę, że taki dzień jeszcze nadejdzie.

Z tego pieczenia ciastek też nie ma zdjęć. Były na tej karcie, którą przypadkowo sformatowałam. I choć nigdy nie włożę fotografii z tych chwil do albumu ani nie powieszę na ścianie, to w moim sercu zawsze będą żywe..



9 komentarzy:

  1. Aniu kochana, napisałaś to tak ładnie, ze sie wzruszyłam! Poryczałam sie jak mała dziewczynka...
    Czytałam Twoje wpisy, choc nie komentowałam, bo jakos nie moglam wyslac komentarza, nie wiem czemu.
    Gratuluje Synka, oby chował sie zdrowo, a Wam zycze szczescia w 2015 roku.
    Pozdrawiam - Irmina

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze Cię widzieć! Zmianiałam ustawienia komentarzy, bo zalewał mnie spam, a że nikt nie pisał, że jest problem to zostawiłam tak. Ostatnio na próbę powróciłam do pierwotnych ustawień:)
    Dziękuję za gratulacje i za wirtualną kartkę :) w natłoku spraw zapomniałam odpisać i podziękować. Przepraszam i dziękuję raz jeszcze:)
    Jeśli korzystasz z facebooka, to tam tez można nas śledzić i komentować :)
    Ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne to, co napisałaś... Też mam kilkadziesiąt waznych kadrów zatrzymanych w głowie i za nic w świecie nie chciałabym wtedy szukać ustawien w aparacie.
    Życzę spokojnych , rodzinnych Świąt :)
    Pozdrawiam Ka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak. Wlasnie tak. Zawsze powtarzam, ze wole kolekcjonowac wspomnienia, niz pieniadze :) Zdrowych i wesolych Swiat zycze! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspomnienia są żywe zawsze gdy sobie o nich przypomnimy....zdjęcia nam w tym pomagają...ale faktycznie nie zawsze wszytko możemy mieć na papierze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda:) W niektórych momentach szkoda nawet szukać aparatu i ustawień:)

      Usuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis