Zima w mieście!

Minęły nasze drugie wspólne Święta, drugie spędzane na obczyźnie i pierwsze w czwórkę, a właściwie w szóstkę. Wypoczęliśmy i nacieszyliśmy się sobą. Spędziliśmy też czas z przyjaciółmi. Myślę, że bez żadnego przekłamania i obawy mogę użyć słowa "przyjaciele". Nawiązanie relacji z nowymi osobami było chyba moim największym zmartwieniem po przeprowadzce do Anglii. Tymczasem okazało się, że poznaliśmy tu ludzi, dzięki którym wszystko było i jest łatwiejsze. To ludzie, którzy mimo dłuższego stażu tutaj i często mimo różnicy wiekowej nie wywyższają się. Jest fajnie, a grono znajomych powiększa się.

Zaczynają się tez tworzyć nasze własne tradycje świąteczne, które są mieszaniną zwyczajów wyniesionych przeze mnie i przez Ślubnego z naszych domów rodzinnych, oraz zwyczajów angielskich. Dlaczego? Bo to Anglię wybraliśmy na nasz dom i choć kultywowanie polskich tradycji uważam za kluczowe, to jednak chcę by moje dzieci znały też tradycję, kraju, w którym żyją. Lubię wielokulturowość. Nie przeszkadza mi mieszanie się tradycji, póki pamięta się o własnych.

Mimo tego, że Święta trwają dwa dni, to nam się ten czas wydłużył. Tak naprawdę dopiero teraz zaczynam wracać do rzeczywistości. Powolutku, by nie pogubić planów i marzeń, które towarzyszyły mi w ostatnim czasie. Wiem, że przynajmniej część z nich spełnię. Inne zawsze zostaną w sferze marzeń. bo przecież posiadanie wszystkiego to żadna frajda.

Wyjątkowo zamiast migawek świątecznych chciałam Wam pokazać kawałek Anglii w śniegu. Wiecie, Święta są co roku, śnieg nie;) 



































Śnieg nadal jest. Udało nam się ulepić bałwana. Kto śledzi nas na Instagram, ten wie:) Kto nie, ten będzie miał okazję zobaczyć za niedługo i bałwana i cały nasz grudzień. A może i rok w kawałkach?

Miłego dnia Kochani!




10 komentarzy:

  1. Fajnie! My też mieszamy polskie tradycje z francuskimi. A nasi pierwsi znajomi na obczyźnie prędko stali się przyjaciółmi. A teraz to już jak rodzina. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem francuskich tradycji:) Wydaje mi się, że takie emigracyjne przyjaźnie mają zupełnie inny charakter, taki chyba właśnie bardziej rodzinny.

      Usuń
  2. zdjęcia bardzo magiczne, szczegolnie te na dworze.

    i co racja to racja, święta są częściej niż śnieg, dlatego ja nadal czekam na tegoroczny puch!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Te zdjęcia mgły fantastycznie wyszły, strasznie je lubię:)
      U nas puchu brak, raczej śnieżna bryła lodu ;) Ale może jeszcze spadnie:D

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz usunięty na prośbę autorki komentarza:)

      Usuń
  4. piękne zdjęcia <3
    właśnie najbardziej boję się w opcji wyjazdu za granicę o brak ludzi blisko nas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      Z czasem ludzie się pojawiają:) Mnie bardzo pomogły fora tematyczne, na których wyszukiwałam ludzi o podobnych zainteresowaniach:D Znalazła się jedna duszyczka :D Potem się okazało, że jedna z czytelniczek bloga mieszka w naszym mieście:) Takie były początki:D

      Usuń
  5. A ja za to jak czytam to co piszesz Anglii, to żałuję że nie zostaliśmy tam kiedy mieliśmy możliwość...
    Choćby po to by docenić to co mam w kraju.
    W sumie to chyba nie ważne gdzie, ważne żeby czuć w sercu że jest się w domu.
    Wszystkiego dobrego :-)
    Magda mama Zuzy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne jest to co napisałaś, trzeba czuć, że się jest w domu:) Dziękuję, za ten komentarz:)

      Usuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis