Grunt to dobre nastawienie!

Dobre, pozytywne nastawienie pomaga w życiu, o tym chyba każdy wie. I choć z reguły patrzę na życie realistycznie i raczej daleko mi do niepoprawnej optymistki widzącej wszędzie same plusy, to jednak dla mnie dobre nastawienie i hurra optymizm to dwie różne rzeczy.

Skoro pozytywne myślenie pomaga w życiu, to dlaczego nie miałoby pomóc podczas porodu, jest on przecież jednym z najważniejszych jego elementów? Poród rozpoczyna nowe, odrębne życia. Życia - bo rodzi się nie tylko dziecko, rodzi się też matka. Dlaczego tak piękna transformacja ma być poprzedzona strachem, lękiem czy niechęcią? 

Przez wiele lat kobietom wmawiano, że nie są w stanie urodzić bez wspomagaczy, bez medycznej interwencji, straszono niebezpieczeństwem, powikłaniami podczas porodów do tego stopnia, że zatraciły swój instynkt, a paraliżujący strach jest przekazywany z pokolenia na pokolenie, z sąsiadki na sąsiadkę, z przyjaciółki na przyjaciółkę... Ten strach tak mocno zakorzenił się w naszej kulturze, że większość kobiet nie potrafi go opanować, część też nawet nie uświadamia sobie przeżywanego stresu, a on wpływa destrukcyjnie. Nie tylko na organizm kobiety i rozwijające się nowe życie, ale także na przebieg porodu...

No dobrze, ale jak budować dobre nastawienie wobec czegoś co z natury jest bolesne? Zwłaszcza kiedy mamy już nieprzyjemne doświadczenia po pierwszym porodzie? 

Po pierwsze - problemy przy pierwszym porodzie nie zawsze oznaczają problemów przy drugim. Wiele z nich bierze się z niewłaściwego przygotowania psychicznego, bo projekcja ma tu bardzo duże znaczenie. 

Po drugie WIARA. Trzeba chcieć uwierzyć w to, że MOŻNA.
Bo do tego zostałyśmy stworzone. 
Bo w przypadku porodu mniej, znaczy więcej.
Bo im większą wiarę mamy we własne możliwości i we własne ciało, tym lepiej ono działa.
Bo zarówno ja jak i moje dziecko zasługujemy na dobry i spokojny poród.

Porody owszem, bywają trudne. Ze względu na wiele rzeczy - nieprawidłowe ułożenie dziecka, taką, nie inna budowa miednicy, wielkość dziecka i inne. Ale nawet w tak ciężkich przypadkach jak choćby owinięcie pępowiną, ułożenie pośladkowe, dystocja barkowa kobiety rodzą naturalnie, często w domach, bez ingerencji ze strony lekarzy. Dlaczego? 

Bo mają ogromną wiedzę, wsparcie bliskich i położnych, a przede wszystkim WIARĘ w to, że na wiele problemów MOŻNA zaradzić prostymi środkami, jak choćby zmiana pozycji rodzenia. 

A co mnie pomaga budować pozytywne nastawienie i wiarę w to, że problemy z pierwszego porodu nie muszą się powtórzyć?

1. Czytanie fachowej literatury (będzie o tym osobny wpis)
2. Wprowadzanie się w stan głębokiego relaksu - choć dopiero się tego uczę
3.  Rozmowy z kobietami, które na porody patrzą przez pryzmat wiedzy i doświadczenia, nie przez pryzmat mitów.
4.Oglądanie filmów z porodami, które sama chciałabym przeżyć
5. Małe karteczki przypominające mi np. o tym...














Mam nadzieję, że tych pięć prostych kroków da mi dobre podwaliny do dalszych przygotowań i do tego, by w czasie porodu, bez względu na sytuację zachować spokój i ufność we własne ciało. 


A czy Wy przygotowywałyście się w jakiś szczególny sposób do Waszych porodów? A może właśnie tak jak ja - przygotowujecie się na przyjęcie kolejnego członka rodziny? Podzielcie się Waszymi doświadczeniami!

10 komentarzy:

  1. Pozytywne nastawienie to podstawa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba im się takie podejści, ja jak wylewam siódme poty na stepie to powtarzam: będę chudą dyrektorką :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Podziwiam za step! No i ważne, że chudą i ważne, że dyrektorką:)

      Usuń
  3. Aniu, jak zwykle zgadzam się z Tobą. Mądrze to napisałaś i tak trzymać!!!
    A jak się czujesz, jak Hania reaguje na fakt, ze będzie miała braciszka?
    Pozdrawiam:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) mam nadzieję, że uda mi się "tak trzymać":)
      Czuję się lepiej - dziękuję, choć teraz doskwierają mi bóle różnej maści, niektóre z nich trochę niepokojące, ale tutaj mają jedną radę - paracetamol:/

      Usuń
  4. Kochana... pomysł z karteczkami to świetna sprawa. Ja bym dorzuciła do tego programowanie... tzn. wyobrażanie sobie siebie w danej sytuacji, przeżywanie jej wielokrotnie. Wymyślanie, co by było gdyby... Wtedy mózg zapamięta Twoje reakcje i jak zdarzą się naprawdę, będzie wiedział co masz robić :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, tak - programowanie - wizualizacje, to jest w planie:)))

      Usuń
  5. Aniu, ja mam często ambicjonalne podejście do tego co robię i jak mi na czymś bardzo zależy to uparciuch ze mnie straszny. Przez całą ciążę myślałam w ten sposób: "Jak to? Ja nie dam rady??Ja?? Jak nie ja to kto?". Ani przez chwilę nie pomyślałam, że coś będzie nie tak. Chyba taki wewnętrzny pierwotny instynkt macierzyński mówił mi, że przecież natura stworzyła nas do rodzenia dzieci i ona wszystko sobie dobrze przemyślała i "zaprojektowała" tak, że to my mamy tą siłę w sobie, żeby urodzić dziecko i żadne zewnętrzne "pomoce" nie powinny przeszkadzać w tym naturalnym procesie (oczywiście nie mówię tu o komplikacjach, które wymieniłaś w tekście).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy zatem podobnie z tym dążeniem do celu:) Ja żałuję, że nie miałam takiego podejścia jak Ty przy pierwszej ciąży. Nadrabiam teraz:)

      Usuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis