Krótki post o tym jak się wkurwiłam.

Dosłownie. Inaczej tego stanu się nie da określić, bo jakbym wiedziała kogo za to zamordować, to pewnie bym zamordowała. 

Kilka dni temu podbiega do mnie Hania, która niesie dziwnie wyglądające i niczego, co mamy w domu nie przypominające pudełko. O dokładnie to, ze zdjęcia. 




Pytam: Haniu skąd to masz?
Hania wskazując na frontowe drzwi mówi: Tam było, z liścikiem. (Jak to w angielskim domu, skrzynki na listy nie ma, poczta wpada przez okienko listowe).

W tym momencie poczułam jak nóż w kieszeni mi się otwiera, a wnerwienie rośnie wprost proporcjonalnie do obawy o dziecko. Dlaczego, skoro to tylko chrupki śniadaniowe?

Bo nie wiem kto i dlaczego je wrzucił. Bo nie mam pewności czy to kretyński pomysł marketingowy Nestle, czy może jakiś przechodzeń pozbył się balastu. Bo nie wiem i nie mam zamiaru testować na dziecku, ani na sobie (na Ślubnym też nie) czy to co ma być Cheeriosami faktycznie nimi jest. Zwłaszcza, że ludzkości są znane przypadki kiedy to psychopaci w ramach szantażu jakiegoś koncernu, w sobie jedynie znany sposób np dorzucali połamane szkło czy żyletki do dziecięcej żywności. Tak, tak - tej zapakowanej i stojącej na półkach sklepowych*.

Tylko proszę, nie mówcie mi, że przesadzam. 

Hania ma ostatnio problemy ze skórą, które wyglądają jak AZS. Próbuję zaleczyć stan zapalny i dociec przyczyny. Długa droga przede mną, a Cheeriosy jej nie ułatwią. Dbam o to, co je moja rodzina i nie kupujemy produktów tego typu, chyba, że któreś z nas ma nieodpartą ochotę. Nie faszeruję dziecka toną cukru ani sztucznie witaminizowaną żywnością i dlatego nie życzę sobie obdarowywania mnie darmowymi próbkami takowej wraz z kuponami rabatowymi na zakup pełnowartościowego towaru!

Jeśli ktoś zrobił to, bo chciał się pozbyć "balastu", to też niezbyt mądrze. Bo co jeśli dziecko byłoby uczulone na któryś ze składników i zjadło potajemnie? 

Na szczęście Hania wie, że to co wpada przez "skrzynkę na listy" ma przynieść nam. I to też zrobiła. Prosząc, żeby jej otworzyć ciasteczka...

Na szczęście zrozumiała, że nie wolno. 

Nie obwiniam Nestle za ów "prezent", bo nie mam pewności, że to ich kampania reklamowa. I choć zdrowy rozsądek podpowiada, że koncern nie ryzykowałby w ten sposób i że to raczej sprawka kogoś "życzliwego", to jednak niesmak pozostał... A pudełko zaliczyło wrzut do kosza...


*Edit 15/05/2014 - Dostałam odpowiedź od Cheerios UK potwierdzającą moje przypuszczenia o akcji marketingowej....


* Akcja autentyczna, kiedy to psychopata szantażował jeden z koncernów, grożąc, że do słoików z daniami dziecięcymi dorzuci szkło. Groźbę swoją wykonał. Producent po tamtej akcji wprowadził hermetyczne zamknięcia swoich słoików. Przypadek opisany w książce "Profil mordercy", napisanej przez jednego z najsłynniejszych profilerów na świecie.

1 komentarz:

  1. Mnie tak wkurzają akcje, gdzie się próbuje różnych rzeczy w supermarketach. Pokrojone ciasteczka, jogurty w kubeczkach wielkości naparstka, a ostatnio dawali nawet kiełbasę, i dawanie tego dzieciom, które później krzyczą, że chcą jeszcze. I albo będzie wycie zaliczone przez całe zakupy albo się ulegnie. :/ Nie każde dziecko rozumie, że Pani dała tylko kawałek i koniec.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz nie będący obelgą dla mnie i moich czytelników jest mile widziany. Zostaw po sobie dobre wspomnienie:)

Dziękuję:)

AddThis